Finding Noel
Znak, 2011
Liczba stron: 296
Literatura amerykańska
10/10
Richard Paul Evans to urodzony w Salt Lake City amerykański pisarz, autor m. in. bestsellerowych "Stokrotek w śniegu". W sumie napisał ponad 20 powieści, w języku polskim jest dostępnych tylko kilka, a szkoda.
Czy wierzysz w to, że anioły naprawdę czasem przebierają się za ludzi i schodzą na ziemię? Mark przekonał się o tym wraz z pierwszym łykiem gorącej czekolady, która pewnego wieczoru nalała mu do filiżanki Macy. Spotkali się przypadkiem. On - życiowy rozbitek,
samotny i zrezygnowany, ona - doświadczona przez los i skrzywdzona w
dzieciństwie, jednak mimo wszystko skłonna do niesienia pomocy innym. Z lękiem, ale i radością obserwują rodzące się między nimi uczucie.
Tylko czy trudna przeszłość nie okaże się silniejsza od ich młodej
miłości? I kim jest tajemnicza Noel, która może całkowicie zmienić ich
życie?
"Szukając Noel" znalazłam po choinką w ubiegłe święta. Sięgnęłam po nią dopiero teraz, w długi weekend, chcąc odpocząć od szkoły i lektur. Książkę pochłonęłam w dwa dni (dzisiaj rano skończyłam), a to chyba o czymś świadczy ;) Z panem Evansem spotkałam się już wcześniej przy okazji czytania "Stokrotek w śniegu" i było to spotkanie niesamowite, magiczne. To obecne także takie było.
Zakochałam się w ksiązce od pierwszego zdania:
"Pamiętam, że kiedy byłem jeszcze małym chłopcem, mama powtarzała mi często, iż każdy człowiek przychodzi na świat w jakimś celu."
Historia, która urzeka już od pierwszego zdania, musi być niezwykła, prawda?
Tytuł sam w sobie też jest intrygujący. Jaka Noel? Kim była, co zrobiła? Dlaczego głównej bohaterce tak zależy na odnalezieniu jej? Jest to bez wątpienia wiodący motyw w tej książce, ja jednak uważam, że on jest tylko tłem, dla innych poszukiwań. Poszukiwań samego siebie, swoich prawdziwych pragnień, marzeń. W pewien sposób także delikatnie zmusza bohaterów do podjęcia ważnych decyzji, które uporządkują bałagan w ich życiu i uzupełnią brakujące puzzle. Bez nich nie można zrobić porządku.
Ciekawe były hasła rozpoczynające każdy z 36 rozdziałów (+Epilog). Pochodzą one z pamiętnika Marka, głównego bohatera. Jedne skłaniają do refleksji i pokazują nam pewne oczywste oczywistości. Inne są całkiem zabawne, jak to:
"Zadzwoniłem do Tennys, by powiedzieć jej, że wracam do Utah. Nawet jeśli był tym zawiedziona, nie dała po sobie niczego poznać. Słowo daję , ta kobieta jest niesamowita. Gdyby powiedzieć jej, że płoną jej włosy, najpewniej spytałaby grzecznie, czy kolor płomieni pasuje do bluzki."
Spodobali mi się główni bohaterowie. Młodzi ludzie, po przejściach, raczej z niewesołym dzieciństwem. Ale piękne jest to, że mimo tego żyją dalej, pomagają innym, zawierają przyjaźnie, darzą szczerą miłością. Kiepski początek nie musi oznaczać równie kiepskiej kontynuacji i takiegoż zakończenia.
Wszystko to było niesamowite, jedyne w swoim rodzaju itp., itd., ale prawdziwym tajfunem był ostatni akapit. Zastanawialiście się kiedyś dlaczego tak wielu z Nas lubi Święta Bożego Narodzenia? Nie te komercyjne, odbywające się w witrynach niemal wszystkich sklepów, galerii handlowych czy pasaży, ale te, z zieloną choinka w kącie domu, zapachem makowca, Cichą Nocą w tle, najbliższym przy stole. Mark Smart, chłopak z kartek książki odkrywa wszystkie karty i ukazuje Nam nasze przywiążanie do świąt w taki sposób:
"Być może za wszystkimi pieśniami, wierszami i historiami o Bożym Narodzeniu to właśnie się kryje - dążenie do rzeczy, która każdemu człowiekowi wydaje się najlepiej znana i najbliższa. Każdego roku śpiewamy dokładnie te same pieśni, przygotowujemy takie same dania, bierzemy udział w tych samych tradycyjnych rytuałach, by poczuć, że istnieje na ziemi miejsce, które możemy nazwać domem. Bo każdy człowiek szuka przecież własnego domu."
Mnie ta powieść naprawdę urzekła. Będzie dla mnie wyjątkowa zawsze i zapewne przeczytam ją jeszcze nie raz. Przeczytajcie, zachwyćcie się i zmotywujcie kolejną osobę do przeczytania jej ;).
Byłam oczarowana "Stokrotkami...", teraz czuję się zauroczona Twoją, jakże pozytywną recenzją... Aż boję się, co będę czuć po lekturze swojego egzemplarza! ;D Już nie mogę się doczekać ^^
OdpowiedzUsuńjeszcze nie czytałam żadnej książki tego autora i bardzo żałuję, bo czytam o nich same pozytywne recenzje :)
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę, zapraszam do zabawy:
OdpowiedzUsuńhttp://lifestyllook.blogspot.com/2012/05/otagowani.html
Ta książka czeka na mnie na półce. Po przeczytaniu "Obiecaj mi" postanowiłam, że będę miała wszystkie jego powieści. Szkoda, że czasu na przeczytanie mi brakuje.
OdpowiedzUsuńNoel dopiero na mnie czeka, ale poznałam już Stokrotki w śniegu i nie powinnam się zawieść :)
OdpowiedzUsuńDo tej pory czytałam tylko jedną książkę tego autora - Obiecaj mi - nie zachwyciła mnie jakoś szczególnie (pewnie dlatego że szybko odgadłam o co chodzi), ale czytało się ją bardzo przyjemnie więc z pewnością sięgnę jeszcze po inne lektury autorstwa tego pana :) Ostatnio widziałam wersję kieszonkową Szukając Noel... czemu nie?
OdpowiedzUsuńTa książka już czeka na półce, ale obiecałam sobie, że przeczytam ją dopiero zimą ;-)
OdpowiedzUsuń