"Zawsze mnie smuci, kiedy ludzie spodziewają się po innych tego, co najgorsze, zamiast tego, co najlepsze. Czasem nie doceniamy młodzieży."

"Bóg nigdy nie mruga" R. Brett

poniedziałek, 21 listopada 2011

[83] Elizabeth Robards "Uwodzicielka"

With Violets
Prószyński i S-ka, 2010
Liczba stron: 320
8/10

Elizabeth Robards to pseudonim Nancy Robards Thompson, autorki współczesnych i historycznych powieści dla kobiet.

Paryż, lata sześćdziesiąte XIX wieku, okres, gdy wybitni młodzi artyści buntują się przeciwko skostniałym akademikom i chcą szukać nowych dróg, nowych środków wyrazu. Piękna, bez reszty oddana sztuce Berthe Morisot marzy, by zyskać uznanie jako malarka. Niestety, jako kobieta musi pogodzić się tym, że żyje w cieniu kolegów – Moneta, Pissarra, Degasa. Tym jednak, który najbardziej pociąga ją i fascynuje, jest wielki Edouard Manet. Geniusz, a zarazem dandys i uwodziciel, któremu nie oprze się żadna kobieta. Jego życie to pasmo skandali. Mimo niewytłumaczalnego przywiązania do nieatrakcyjnej żony i dziesiątek kochanek, wkrótce staje się nie tylko mistrzem Berthe i jej nauczycielem, ale także kochankiem. Dla panny z dobrego domu taki romans oznacza jedynie ból i nieodwracalną utratę reputacji. Berthe jednak nie zgadza się grać roli, jaką narzuca jej społeczeństwo. Niezłomnie postanawia stać się kowalem własnego losu.

Książkę przeczytałam w wakacje, czyli parę miesięcy temu. Przyciągnęła kój wzrok okładka. Taka nietuzinkowa. Zwykle dokładnie czytam opis z tyłu książki. Wtedy jednak, pośpieszana przez koleżankę, tylko przebiegłam oczyma po tekście. Wychwyciłam słowa kluczowe: "malarka", "Moneta, Pissara, Degasa", "Edouard Manet" i wiedziałam, że to jest to. Uwielbiam impresjonizm. W szczególności Moneta i Degasa, ale w gruncie rzeczy każdy obraz ma w sobie coś.
Głównymi bohaterami są impresjoniści właśnie. Malarz-mężczyzna w sumie takich emocji nie wzbudza, jednak malarz-kobieta i owszem. A kobieta mało tego nie będąca mężatką to już w ogóle skandal. No, ale w sumie rzecz biorąc cała ta historia jest otoczona mgiełką skandalu i oburzenia społeczeństwa.
Edouard Manet i Berthe Morisot - niby para ludzi, malarzy tworzących w jednym nurcie malarstwa. Bliscy sobie przyjaciele. Jednak z czasem rodzi się między dziwne uczucie - ni to miłość, ni to pożądanie. Ostatecznie zostają kochankami. Tak pokrótce wygląda ich wspólna historia. Ale czy ich historia skończy się happy-endem? Miłosnikom wzruszeń i smutnych zakończeń po cichutku zdradzę, że tak pozytywnie jak w wielu bajkach Disneya nie będzie.
Nie ukrywam, że powieść pani Robards mnie mocno wciągnęła. Te 320 stron wchłonęłam w siebie w dwa, może trzy dni. W książce są emocje - złość, żal, gorycz, zazdrość. Poznajemy zdanie postronnych bohaterów na temat związku Berthe i Edouarda. Barthe jest upominana przez siostrę i matkę, Edouard przez żonę.
Ta dwójka ludzi mimo tego co uważa otoczenie robi swoje - zarówno w sferze malarstwa, jak i swojego życia prywatnego. A to "nie podleganie" zasadom paryskich elit budzi skandal, oburzenie. Bo kto widział, takie rzeczy wyczyniać? Gdzie ogłada, gdzie kultura, gdzie jakaś samo zachowawczość? Ta skandaliczność nadaje charakter powieści. Moim zdaniem, gdyby jej nie było, to wszystko byłoby nudne, jałowe. Bo co jest podniecającego w romansie, który nie wzbudza emocji otoczenia? Chodzi o tę adrenalinę właśnie.
Bohaterowie w powieści są bardzo ładnie nakreśleni. Sam Paryż, pomieszczenia, domy tworzą klimat dla głównych wydarzeń. Powiem Wam, że dla mnie jako dla miłośniczki impresjonizmu było wyjątkowo ciekawym doświadczeniem przyglądać się malarzom ich pracy "od kuchni".
"Uwodzicielka" będzie gratką dla fanów impresjonizmu czy ogólnie malarstwa, a osoby chcące ciekawego, wciągającego romansu też znajdą coś dla siebie. Historia troszkę smutna, ale na nudny szary wieczór idealna.

środa, 16 listopada 2011

[82] Beata Pawlikowska "Blondynka w Indiach"

G+J RBA, 2011
Liczba stron: 160
Literatura polska
9/10

Beata Pawlikowska - tłumaczka, pisarka, podróżniczka, dziennikarka, ilustratorka. Można ją usłyszeć w Radiu Zet podczas audycji "Świat według blondynki". (Audycję polecam, jest super). Autorka mnóstwa książek. W tym serii "Dzienniki z podróży" oraz "Blondynka na językach".

Seria książek przygodowych znanej podróżniczki i pisarki, Beaty Pawlikowskiej. Najbardziej niezwykłe zakątki świata, zaskakujące obserwacje, zabawne rysunki i kolorowe fotografie. Świątynia Szczurów i dzikie wielbłądy, riksze, słonie, diamenty, pustynia w Radżastanie, New Delhi, Taj Mahal, Wisznu i skarby maharadży.

"Blondynkę w Indiach" dostałam jako prezent urodzinowy od Meme. Z zapałem zabrałam się do czytania.
Indie strasznie mnie kręcą. Trochę irracjonalnie - nigdy tam nie byłam i być może nigdy nie będę. Ale czytam, słucham, poznaję. Podziwiam barwne sari Hindusek, chciałabym nauczyć się hindi. Ale przede wszystkim chciałabym zobaczyć chociaż część tego kraju na żywo. Kto wie, może kiedyś mi się uda?
Nim zaczęłam czytać, wiedziałam o świętych krowach, o Tadż Mahal, Świątyni Szczurów. A mimo to książka mnie wciągnęła. Tak jak w innych tomach serii jest tutaj niezwykła magia podroży. Klimat zapewne tworzą fantastyczne zdjęcia i obrazki. Zdjęcia są niesamowite, proste, ale piękne. I o to chodzi.
Najbardziej podobała mi się historia Tadż Mahal. Któż nie słyszał o tym Pomniku Miłości? Mnie zawsze wydała się piekielnie romantyczna. Rozumiecie - mąż buduje na cześć swojej ukochanej zmarłej żony piękny pałac-mauzoleum. Dalej rozpacz, żal, smutek, tęsknota. Ale czy tak było naprawdę? Czy to tylko legenda, piękna baśń? Pani Pawlikowska trochę zburzyła mój światopogląd w kontekście tej atrakcji Indii ;). Ale ja i tak będę twierdziła swoje. W końcu legendy też czemuś muszą służyć. Odwiedziny w Świątyni Szczurów też były dla mnie ciekawym przeżyciem czytelniczo-podróżniczym. To chyba jedyne miejsce na świecie gdzie szczury bez przeszkód sobie egzystują. I mało tego są obiektem jakiegoś tajemniczego kultu. Dla nich przyjeżdżają ludzie z całych Indii, ba! z całego świata.
Indie mają w sobie coś. I na zdjęciach, i na papierze, i w telewizji i w radiu i... I w ogóle wszędzie. Książka spodoba się miłośnikom podróży, fanom pióra pani Pawlikowskiej, zainteresowanym Indiami. Słowem - wszystkim!

"Indie są zwierciadłem świata. Jest tu wszystko. Wielka bieda i wielkie bogactwo. Niezwykłe uduchowienie i równie niezwykle cuchnący mur, pod którym załatwiają się przechodnie. największy pałac prezydencki świata i największe slumsy. Najlepsza kuchnia i niedożywione dzieci. Wszystko jest w Indiach jak w pigułce będącej lustrzanym odbiciem reszty świata."

środa, 9 listopada 2011

[81] Sarah Dessen "Zamek i klucz"

Lock and key
Nasza Księgarnia, 2009
liczba storn: 343
literatura amerykańska
10/10

O samej autorce prawie nic nie znalazłam w internecie. Sarah Dessen urodziła się w 1970 toku w stanie Illinois. O sobie mówi, że pisze w taki czy inny sposób od zawsze. Obecnie mieszka w Północnej Karolinie. Z jej dość licznych książek na polskim rynku (w języku polskim oczywiście) znalazły się jedynie trzy: Zamek i klucz, Bezsenność we dwoje oraz Posłuchaj mnie... .

Ruby, nastolatka porzucona przez matkę i zdana tylko na siebie, dostaje szansę od losu. Wydaje się, że zamieszkanie w luksusowym domu siostry, piękny pokój, prywatna szkoła oraz modne ciuchy pozwolą jej zostawić za sobą dawne życie i wszelkie troski. Jednak dziewczyna nie dopuszcza nikogo do siebie i nie potrafi nawiązać relacji z siostrą. Do głosu dochodzą mroczne rodzinne sekrety… Tylko Nate, miły chłopak z sąsiedztwa, zdaje się ją rozumieć. Sam również skrywa tajemnicę.
"Zamek i klucz" to opowieść o burzeniu murów, o trudnym procesie uczenia się zaufania do drugiego człowieka, a także dojrzewaniu do miłości.

Książkę kupiłam za w sumie 8 złotych w szkolnej bibliotece. A kiedy zobaczyłam na odwrocie książki cenę widniejącą nad kodem kreskowym to się złapałam za głowę. Taką okazję złapać! (Powieść miała wpisana cenę 31,90).
Nie ukrywam, że książka od razu wpadła mi w oko. Mimo że ma bardzo delikatną okładkę, rzuca się w oczy. Okładka w swej prostocie jest rzeczowa - konkretnie, ale nie agresywnie przekazuje tytuł książki. Jak widać, okładki książek nie muszą swymi kolorami krzyczeć "Kup mnie!", aby przykuć uwagę ;).
Na pierwszy rzut oka można by tę powieść uznać za dosyć klasyczny przypadek "lukrowanej młodzieżówki". Wiadomo, stały schemat - dziewczyna, chłopak, jakiś typowy wielki problem (który tak po prawdzie jest taki malutki, że go ledwo od ziemi widać), i po wielkiej miłości. Ale chwileczkę! Chłopak leci do dziewczyny błaga na kolanach i znów mamy parę idealną. A jednak, pozory mylą. W tym przypadku wyjątkowo BARDZO mylą. Szczególnie osoby, które myślą szablonowo - "- A tam, młodzieżówka, kolejne dziadostwo...". Nawet jeżeli rynek jest zalany słodkimi młodzieżowymi pozycjami to nie patrzmy przez ich pryzmat na pozostałą część całkiem sensownych młodzieżówek, z przesłanie w dodatku. To nie jest żadna 'słitaśna' książeczka. To całkiem poważna powieść o młodzieży. O młodzieży wcale nie głupiej, często po przejściach, mającej z czymś problemy - nie tylko problemy taki jak ma Ruby. Ktoś nie może się odnaleźć w szkole, ktoś pragnie czyjejś przyjaźni, inny na rzecz pracy rezygnuje z miłości. Ktoś pragnie dzieci i prawdziwej rodziny, miłości i ciepła w tej rodzinie.
Rodzina. To jeden z tematów tej książki. Czy rodziną są tylko ci związani z nami więzami krwi? Nad tym musi zastanowić się główna bohaterka razem z pozostałymi postaciami z książki. Myślę, że wnioski z pracy nad tym zagadnieniem nie tylko by Was zaskoczyły, ale także zgodzilibyście się z nimi. Naprawdę piękne te wnioski.
Przemoc. W książce pojawia się temat przemocy w rodzinie (patrz wyżej). To nie byle jaki temat i z pewności nie jest prosty. To często TABU. Trudno o tym mówić, a co dopiero pisać. Ale autorka poradziła sobie z tym wyśmienicie. Za poruszenie takiego tematu, w taki sposób pani Dessen powinna zostać czymś wyróżniona. Przemoc nie została potraktowana jako jakiś poboczny temat, jest widoczna, konkretnie ale ładnie zarysowana. Chapeaux bas!
Wszyscy bohaterowie zostali bardzo dokładnie, przyjemnie zaznaczeni. Każdy ma swoje miejsce, każdy jest widoczny w powieści,ale w taki sposób, że nie zasłaniają Ruby. Sztuka normalnie.
Książka pani Dessen uczy i pokazuje, że z wszystkim można sobie poradzić. Jeżeli się tylko chce i jeżeli ma wokół siebie osoby, które chcą pomóc. Nie wahajmy się przyjmować pomocy, dobra, miłości, przyjaźni. Ruby początkowo myśli, że jeżeli przyjmie czyjąś pomoc czy przyjaźń to straci na swej wolności. Oceńcie sami czy się myli.
Spójrzcie: Oto jak całe życie się zmienia w ciągu jednej chwili właściwie. Ale jak sobie poradzić ze zmianą o 180 stopni? Przecież nic już nie jest takie jak wcześniej. Inny dom, szkoła, znajomi. Co zrobić z tym strasznym poczuciem wyobcowania? Przecież ono nigdy nie zniknie, przecież ja nigdy nie będę należała do tych miejsc. A tak naprawdę to nawet nie wiem y kiedy a zaczynamy to traktować jako rzecz normalną. Moja szkoła, mój dom, moja rodzina, moja przyjaciółka. To staje się normalnie, a poczucie dzikości i obcości znika, powoli, niemal niezauważalnie.
Gorąco polecam Wam tę powieść. Nie jest pusta, bezsensowna. Ma przesłanie. Sięgnijcie po nią w te jesienne wieczory. Mam nadzieję, że przyjemnie spędzicie z nią czas.

niedziela, 6 listopada 2011

Zwariowany miesięcznik: listopad 2011

Pierwszy odcinek cyklu o rzeczach różnych - muzycznych, książkowych, filmowych czy innych mniej lub bardziej bzdurnych. Do stworzenia mojego blogowego miesięcznika zainspirowała mnie Giffin (zrobiła to nieświadomie zapewne xD) Dziś zapraszam na ZWARIOWANY MUZYCZNY MIESIĘCZNIK.
Podrzucam Wam polskie piosenki, które ostatnio podbijają moje serce. I nie tylko to robią, bo przecież służą w trakcie nauki czy czytania książek ;)

Krzysztof Krawczyk "Bo jesteś ty" - ta piosenka ze specjalną dedykacją dla Meme (Ty wiesz o co chodzi ;)
Seweryn Krajewski "Nie jesteś sama" - nie pamiętam gdzie ją usłyszałam po raz pierwszy. Ale po występie Klaudii Kulawik w "Mam talent" od razu mi się przypomniała.
Yugopolis & Maciej Maleńczuk "Ostatnia nocka" - cóż, przypadek sprawił, że usłyszałam ją kilkakrotnie w radiu. A że mam słabość do głosu Maleńczuka...
Ryszard Rynkowski & Andrzej Zaucha "Baby, ach te baby" - reklama filmu "Baby są jakieś inne" powinna wszystko wyjaśnić ;)
Ich Troje "Kochać kobiety" - przypomniały mi o niej koleżanki na urodzinach jednej z nich ;)
Skaldowie "Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał" - tym razem reklama napojów "Tymbark"(:
Andrzej Zaucha "Czarny Ali Baba" - właściwie totalny przypadek, że wylądowała na dysku mojego komputera. i przypadkiem wpadła mi w ucho :)
T. Love "Nie, nie, nie" - tu raczej celowość niż przypadek.
Lady Pank "Kryzysowa narzeczona" - ostatnia podróż samochodem i radio "Złote przeboje"
Ryszard Rynkowski "Nie budźcie marzeń ze snu" - kolejne zrządzenie losu
Andrzej Zaucha & Ryszard Rynkowski "Byłaś serca biciem" - jak wyżej
Kajah & Goran Bregovic "Śpij kochanie śpij" - tu wspomnienia mnie naszły ;)
Maanam "Po to jesteś na świecie" - muzyka z filmu "Ile waży koń trojański?"

W większości piosenka mają już swoją kilkuletnią (co najmniej kilku) historię. A jednak wciąż pobrzmiewają w radio, wciąż je ktoś nuci pod nosem (nie tylko ci starsi nucą, młodzi też!), wciąż ktoś śpiewa (a że w pustym domu to inna sprawa ;)

A Wy macie jakieś polskie piosenki, które Wam ostatnio towarzyszą?