"Zawsze mnie smuci, kiedy ludzie spodziewają się po innych tego, co najgorsze, zamiast tego, co najlepsze. Czasem nie doceniamy młodzieży."

"Bóg nigdy nie mruga" R. Brett

środa, 28 grudnia 2011

Stosik poświąteczny ;)


Od góry:
  1. Beata Pawlikowska "Blondynka w Kambodży"
  2. Ursula K. Le Guin "Grobowce Atuanu"
  3. Ursula K. Le Guin "Czarnoksiężnik z Archipelagu"
  4. Jarosław Kret "Planeta według Kreta"
  5. Richard Paul Evans "Szukając Noel"
  6. Stanisław Bęza "Nowe repetytorium z gramatyki języka niemieckiego"
  7. sir Arthur Conan Doyle "Księga wszystkich dokonań Sherlocka Holmesa"
Nie ukrywam, że rodzinka w tym roku się wybitnie postarała. Pozycję numer 6 nabyłam sama, jednak z kaskę świąteczną ;)

Przy okazji: z racji nadchodzącego Nowego Roku, życzę Wam wszystkiego co najlepsze. Spełnienia marzeń, przyjaźni, cierpliwości, wytrwałości, miłości, radości, uśmiechu, szczęścia, bezpieczeństwa i mnóstwa książek (i miejsca na nie) ;)

piątek, 23 grudnia 2011

Wesołych Świąt!


Zdrowia takiego jak najzdrowszy rydz w lesie.
Prezentów tyle, ile Gwiazdor uniesie.
Szczęście większego niż Pałac Kultury.
Przygód ciekawszych niż szkolne lektury.
Życia dłuższego niż włoskie spaghetti.
Snów kolorowych jak barwne konfetti.
Słodyczy słodszej niż tort karmelkowy.
Dobrych przyjaciół na wieczór zimowy.

Życzy Eta ;)

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Mój dzień w książkach


Pomysł ściągnęłam o Lirael ;)

Mój dzień w książkach
Link
Zaczęłam dzień z Romeem i Julią.
W drodze do pracy zobaczyłam Balladynę
i przeszłam obok antonówki,
żeby uniknąć stokrotek w śniegu,
ale oczywiście zatrzymałam się przy córce heretyczki.
W biurze szef powiedział: Dlaczego ja?.
i zlecił mi zbadanie Wehikułu czasu.
W czasie obiadu z Alchemikiem
zauważyłam *tajny wywiad cara Grocha*
pod *chatą wuja Toma*.
Potem wróciłam do swojego biurka w *jądrze ciemności*.
Następnie, w drodze do domu, kupiłam następną rzecz na liście
ponieważ mam tabliczkę marzenia.
Przygotowując się do snu, wzięłam pamiętniki Adama i Ewy
i uczyłam się dziesięciu stron świata,
zanim powiedziałam dobranoc blondynce w Himalajach.

*tytuły oznaczone w ten sposób* nie mają recenzji, ale można je znaleźć w zakładce "Przeczytane 2011" pod numerami: 45, 46, 76.


Polecam, bardzo fajna zabawa ;)

niedziela, 11 grudnia 2011

[85] Fannie Flagg "Boże Narodzenie w Lost River"

A Redbird Christmas
Literackie, 2005
Literatura amerykańska
Liczba stron: 234
10/10

Fannie Flagg jest autorką, o której każdy chociaż słyszał. Jej "Smażone zielone pomidory" to bestseller, który wielu przeczytało. Pisarka urodziła się w 1944 roku, w Alabamie. Mając 19 lat zaczęła produkować programy telewizyjne, następnie dala się poznać jako aktorka i znakomita pisarka uwielbiana przez czytelników z całego świata.

Jak myślicie: Co robi samotny, rozwiedziony mężczyzna, dysponujący bardzo skromnymi oszczędnościami i mający przed sobą zaledwie kilka miesięcy życia?
A. poddaje się smutkowi i przygnębieniu?
B. kupuje skrzynkę piwa jako jedyną osłodę tej ponurej sytuacji?
C. wyjeżdża do Lost River, małego miasteczka w Alabamie, poznaje jego nieco zwariowanych i sympatycznych mieszkańców, próbuje pomóc małej niepełnosprawnej Patsy oraz zaprzyjaźnia się z małym ptaszkiem o imieniu Jack i... czeka na cud?
Oswald, bohater książki Fannie Flagg, wybrał rozwiązanie C. (I zdradzę Wam sekret: To właśnie była najlepsza odpowiedź!!!).

Pewnie gdyby nie wyzwanie czytelnicze Znalezione pod choinką nie sięgnęłabym po tę książkę. I powiem Wam szczerze, że wiele bym straciła, bo była to cudowna podróż do malutkiego miasteczka Lost River.
Nie można powiedzieć, że Lost River jest zapomniane. Nie ma tam pustostanów, zapuszczonych ogrodów, wszędobylskich chwastów. Dom Kultury nie jest ruiną, jedyny sklep nie został opuszczony. Wręcz przeciwnie - Lost River tętni życiem. Sklep Roya ma się świetnie, dookoła piękne ogrody, zadbana rzeka, o Dom Kultury dbają Groszki. To właśnie do tego miejsca przybywa umierający (choć ciągle trwający wśród żywych) Oswald T. Campbell.
Oswald to przyjemny facet koło pięćdziesiątki. Rozwiedziony, należy do AA. Kiedy dowiaduje się o chorobie dzwoni do Lost River, miasteczka z broszurki z początków XX wieku. Okazuje się, że jedyny miejscowy hotel spłonął w 1911 roku. Ale sympatyczni mieszkańcy pomagają Oswaldowi lokując go u Betty Kitchen.
"Boże Narodzenie w Lost River" to niezwykła książka. Pełna nadziei, ciepła, wiary, dobra i miłości. Tej ostatniej tu szczególnie dużo, ale w taki spokojny, nienarzucający się sposób. Frances nie spodziewa się, że ponownie odnajdzie miłość. Mildred przejdzie uczuciową przemianę i wyjedzie z mężczyzną z miasteczka. Roy także odżyje pod względem miłości.
W Lost River zdarzy się niejeden cud. Kreole przejdą na drugą stronę rzeki, w dziwny sposób spełni się życzenie małej Patsy. Spadnie także śnieg, co już samo w sobie jest niezwykłe. Choć książka jest trochę przewidywalna, nie umniejsza to piękna powieści.
Gorąco polecam książkę na te dni przed Bożym Narodzeniem. Kiedy ja ją czytałam w tle świątecznie zawodził Elvis Presley. Coś pięknego.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Miesięcznik: z ekranu na papier

Co byście powiedzieli na książkę napisaną na podstawie filmu? Przedstawiam Wam 5 filmów, które z przyjemnością bym przeczytała ;)


"Agora" w reżyserii Alejandro Amenabara. Myślę, że historia Hypatii byłaby idealną 'podwaliną' książki ;)

"Zebra z klasą" reż. Frederik Du Chau. Film o sympatycznej zebrze zdobywającej nie tylko puchar, ale także serca ludzi widziałam nie raz. Sądzę, że niesamowicie ciekawym doświadczeniem byłoby przeczytanie książki na podstawie tego filmu.

"Abecadło mordercy" reż. Rob Schmitd. Film jest wstrząsający, mało tego oparty na faktach. Książka oparta o ten film i te wydarzenia pozostałaby w pamięci niejednego czytelnika...

"Anthony Zimmer" reż. Jerome Salle. Początkowo do filmu nie byłam przekonana, jednak szybko mnie wciągnął. Niesamowita historia z niebywałym zakończeniem na końcu. Powieść powinna być taką samą (albo lepszą) przygodą.

"Spacer w chmurach" reż. Alfonso Arau. Piękna opowieść o miłości. A wiadomo, że miłość to także dobry materiał na powieść. ;)

A Wy, co chcielibyście przenieść z ekranu na papier?

czwartek, 1 grudnia 2011

[84] Michael Thomas Ford "100 pytań i odpowiedzi wokół AIDS"

100 Questions and Answers about AIDS. A Guide for Young People.
Grupa IMAGE, 1998
Literatura amerykańska
Liczba stron: 211
8/10

Dziś tj. 1 grudnia, mamy Dzień Walki z AIDS. Z tej okazji wrzucam recenzję książki nie byle jakiej. Książka ta jest bowiem o HIV i AIDS.
Książka zawiera 100 pytań i odpowiedzi do nich. Są to pytania najczęściej zadawane przez młodzież. Nim zaczniemy czytać widzimy całą listę tych pytań. Jednak lepiej nie czytać ich wybiórczo - bardzo często jedno pytanie wynika z drugiego. Pytania są najróżniejsze i rozwiewają wątpliwości dotyczące zarażenia się HIV, rozwinięcia się AIDS oraz sposobów chronienia się przez zarażeniem. Jeden z rozdziałów różwnież obala niektóre fakty na temat tejże choroby.
W książce Forda znajdziemy nie tylko jak się chronić, ale także jak zachowywać się w stosunku do osób z AIDS. Nie można się zarazić podając sobie dłoń czy pijąc z jednej szklanki.
W książce jest też kilka wywiadów z osobami u których wykryto wirusa HIV. Te wywiady to prawdziwa gratka. Każdy wywiad był równie ciekawy. Jeden opowiada o matce, która zaraziła swoje dziecko, kolejny o dziewczynie, która marzyła o karierze wojskowej. Każdej osobie świat nagle runął. Wszystko straciło sens, świat stał się bezbarwny. Ale z czasem jednak odkrywają świat na nowo. Szukają pracy, dalej się uczą, chcą stworzyć trwałe związki. Po prostu idą dalej przez życie.
Na samym końcu książki znajdziemy zbiór ważnych adresów. Nie wiem, ile z nich jest jeszcze aktualnych, ale ważne, ze są ;)
Ta książeczka była z pewnością ciekawym doświadczeniem czytelniczym. Myślę, że mogę polecić Wam taką lekturę.

"(...) ludzie, którzy są optymistami i stosują zioła, chodzą na akupunkturę oraz na ćwiczenia zmniejszające stres, żyją o wiele dłużej."

poniedziałek, 21 listopada 2011

[83] Elizabeth Robards "Uwodzicielka"

With Violets
Prószyński i S-ka, 2010
Liczba stron: 320
8/10

Elizabeth Robards to pseudonim Nancy Robards Thompson, autorki współczesnych i historycznych powieści dla kobiet.

Paryż, lata sześćdziesiąte XIX wieku, okres, gdy wybitni młodzi artyści buntują się przeciwko skostniałym akademikom i chcą szukać nowych dróg, nowych środków wyrazu. Piękna, bez reszty oddana sztuce Berthe Morisot marzy, by zyskać uznanie jako malarka. Niestety, jako kobieta musi pogodzić się tym, że żyje w cieniu kolegów – Moneta, Pissarra, Degasa. Tym jednak, który najbardziej pociąga ją i fascynuje, jest wielki Edouard Manet. Geniusz, a zarazem dandys i uwodziciel, któremu nie oprze się żadna kobieta. Jego życie to pasmo skandali. Mimo niewytłumaczalnego przywiązania do nieatrakcyjnej żony i dziesiątek kochanek, wkrótce staje się nie tylko mistrzem Berthe i jej nauczycielem, ale także kochankiem. Dla panny z dobrego domu taki romans oznacza jedynie ból i nieodwracalną utratę reputacji. Berthe jednak nie zgadza się grać roli, jaką narzuca jej społeczeństwo. Niezłomnie postanawia stać się kowalem własnego losu.

Książkę przeczytałam w wakacje, czyli parę miesięcy temu. Przyciągnęła kój wzrok okładka. Taka nietuzinkowa. Zwykle dokładnie czytam opis z tyłu książki. Wtedy jednak, pośpieszana przez koleżankę, tylko przebiegłam oczyma po tekście. Wychwyciłam słowa kluczowe: "malarka", "Moneta, Pissara, Degasa", "Edouard Manet" i wiedziałam, że to jest to. Uwielbiam impresjonizm. W szczególności Moneta i Degasa, ale w gruncie rzeczy każdy obraz ma w sobie coś.
Głównymi bohaterami są impresjoniści właśnie. Malarz-mężczyzna w sumie takich emocji nie wzbudza, jednak malarz-kobieta i owszem. A kobieta mało tego nie będąca mężatką to już w ogóle skandal. No, ale w sumie rzecz biorąc cała ta historia jest otoczona mgiełką skandalu i oburzenia społeczeństwa.
Edouard Manet i Berthe Morisot - niby para ludzi, malarzy tworzących w jednym nurcie malarstwa. Bliscy sobie przyjaciele. Jednak z czasem rodzi się między dziwne uczucie - ni to miłość, ni to pożądanie. Ostatecznie zostają kochankami. Tak pokrótce wygląda ich wspólna historia. Ale czy ich historia skończy się happy-endem? Miłosnikom wzruszeń i smutnych zakończeń po cichutku zdradzę, że tak pozytywnie jak w wielu bajkach Disneya nie będzie.
Nie ukrywam, że powieść pani Robards mnie mocno wciągnęła. Te 320 stron wchłonęłam w siebie w dwa, może trzy dni. W książce są emocje - złość, żal, gorycz, zazdrość. Poznajemy zdanie postronnych bohaterów na temat związku Berthe i Edouarda. Barthe jest upominana przez siostrę i matkę, Edouard przez żonę.
Ta dwójka ludzi mimo tego co uważa otoczenie robi swoje - zarówno w sferze malarstwa, jak i swojego życia prywatnego. A to "nie podleganie" zasadom paryskich elit budzi skandal, oburzenie. Bo kto widział, takie rzeczy wyczyniać? Gdzie ogłada, gdzie kultura, gdzie jakaś samo zachowawczość? Ta skandaliczność nadaje charakter powieści. Moim zdaniem, gdyby jej nie było, to wszystko byłoby nudne, jałowe. Bo co jest podniecającego w romansie, który nie wzbudza emocji otoczenia? Chodzi o tę adrenalinę właśnie.
Bohaterowie w powieści są bardzo ładnie nakreśleni. Sam Paryż, pomieszczenia, domy tworzą klimat dla głównych wydarzeń. Powiem Wam, że dla mnie jako dla miłośniczki impresjonizmu było wyjątkowo ciekawym doświadczeniem przyglądać się malarzom ich pracy "od kuchni".
"Uwodzicielka" będzie gratką dla fanów impresjonizmu czy ogólnie malarstwa, a osoby chcące ciekawego, wciągającego romansu też znajdą coś dla siebie. Historia troszkę smutna, ale na nudny szary wieczór idealna.

środa, 16 listopada 2011

[82] Beata Pawlikowska "Blondynka w Indiach"

G+J RBA, 2011
Liczba stron: 160
Literatura polska
9/10

Beata Pawlikowska - tłumaczka, pisarka, podróżniczka, dziennikarka, ilustratorka. Można ją usłyszeć w Radiu Zet podczas audycji "Świat według blondynki". (Audycję polecam, jest super). Autorka mnóstwa książek. W tym serii "Dzienniki z podróży" oraz "Blondynka na językach".

Seria książek przygodowych znanej podróżniczki i pisarki, Beaty Pawlikowskiej. Najbardziej niezwykłe zakątki świata, zaskakujące obserwacje, zabawne rysunki i kolorowe fotografie. Świątynia Szczurów i dzikie wielbłądy, riksze, słonie, diamenty, pustynia w Radżastanie, New Delhi, Taj Mahal, Wisznu i skarby maharadży.

"Blondynkę w Indiach" dostałam jako prezent urodzinowy od Meme. Z zapałem zabrałam się do czytania.
Indie strasznie mnie kręcą. Trochę irracjonalnie - nigdy tam nie byłam i być może nigdy nie będę. Ale czytam, słucham, poznaję. Podziwiam barwne sari Hindusek, chciałabym nauczyć się hindi. Ale przede wszystkim chciałabym zobaczyć chociaż część tego kraju na żywo. Kto wie, może kiedyś mi się uda?
Nim zaczęłam czytać, wiedziałam o świętych krowach, o Tadż Mahal, Świątyni Szczurów. A mimo to książka mnie wciągnęła. Tak jak w innych tomach serii jest tutaj niezwykła magia podroży. Klimat zapewne tworzą fantastyczne zdjęcia i obrazki. Zdjęcia są niesamowite, proste, ale piękne. I o to chodzi.
Najbardziej podobała mi się historia Tadż Mahal. Któż nie słyszał o tym Pomniku Miłości? Mnie zawsze wydała się piekielnie romantyczna. Rozumiecie - mąż buduje na cześć swojej ukochanej zmarłej żony piękny pałac-mauzoleum. Dalej rozpacz, żal, smutek, tęsknota. Ale czy tak było naprawdę? Czy to tylko legenda, piękna baśń? Pani Pawlikowska trochę zburzyła mój światopogląd w kontekście tej atrakcji Indii ;). Ale ja i tak będę twierdziła swoje. W końcu legendy też czemuś muszą służyć. Odwiedziny w Świątyni Szczurów też były dla mnie ciekawym przeżyciem czytelniczo-podróżniczym. To chyba jedyne miejsce na świecie gdzie szczury bez przeszkód sobie egzystują. I mało tego są obiektem jakiegoś tajemniczego kultu. Dla nich przyjeżdżają ludzie z całych Indii, ba! z całego świata.
Indie mają w sobie coś. I na zdjęciach, i na papierze, i w telewizji i w radiu i... I w ogóle wszędzie. Książka spodoba się miłośnikom podróży, fanom pióra pani Pawlikowskiej, zainteresowanym Indiami. Słowem - wszystkim!

"Indie są zwierciadłem świata. Jest tu wszystko. Wielka bieda i wielkie bogactwo. Niezwykłe uduchowienie i równie niezwykle cuchnący mur, pod którym załatwiają się przechodnie. największy pałac prezydencki świata i największe slumsy. Najlepsza kuchnia i niedożywione dzieci. Wszystko jest w Indiach jak w pigułce będącej lustrzanym odbiciem reszty świata."

środa, 9 listopada 2011

[81] Sarah Dessen "Zamek i klucz"

Lock and key
Nasza Księgarnia, 2009
liczba storn: 343
literatura amerykańska
10/10

O samej autorce prawie nic nie znalazłam w internecie. Sarah Dessen urodziła się w 1970 toku w stanie Illinois. O sobie mówi, że pisze w taki czy inny sposób od zawsze. Obecnie mieszka w Północnej Karolinie. Z jej dość licznych książek na polskim rynku (w języku polskim oczywiście) znalazły się jedynie trzy: Zamek i klucz, Bezsenność we dwoje oraz Posłuchaj mnie... .

Ruby, nastolatka porzucona przez matkę i zdana tylko na siebie, dostaje szansę od losu. Wydaje się, że zamieszkanie w luksusowym domu siostry, piękny pokój, prywatna szkoła oraz modne ciuchy pozwolą jej zostawić za sobą dawne życie i wszelkie troski. Jednak dziewczyna nie dopuszcza nikogo do siebie i nie potrafi nawiązać relacji z siostrą. Do głosu dochodzą mroczne rodzinne sekrety… Tylko Nate, miły chłopak z sąsiedztwa, zdaje się ją rozumieć. Sam również skrywa tajemnicę.
"Zamek i klucz" to opowieść o burzeniu murów, o trudnym procesie uczenia się zaufania do drugiego człowieka, a także dojrzewaniu do miłości.

Książkę kupiłam za w sumie 8 złotych w szkolnej bibliotece. A kiedy zobaczyłam na odwrocie książki cenę widniejącą nad kodem kreskowym to się złapałam za głowę. Taką okazję złapać! (Powieść miała wpisana cenę 31,90).
Nie ukrywam, że książka od razu wpadła mi w oko. Mimo że ma bardzo delikatną okładkę, rzuca się w oczy. Okładka w swej prostocie jest rzeczowa - konkretnie, ale nie agresywnie przekazuje tytuł książki. Jak widać, okładki książek nie muszą swymi kolorami krzyczeć "Kup mnie!", aby przykuć uwagę ;).
Na pierwszy rzut oka można by tę powieść uznać za dosyć klasyczny przypadek "lukrowanej młodzieżówki". Wiadomo, stały schemat - dziewczyna, chłopak, jakiś typowy wielki problem (który tak po prawdzie jest taki malutki, że go ledwo od ziemi widać), i po wielkiej miłości. Ale chwileczkę! Chłopak leci do dziewczyny błaga na kolanach i znów mamy parę idealną. A jednak, pozory mylą. W tym przypadku wyjątkowo BARDZO mylą. Szczególnie osoby, które myślą szablonowo - "- A tam, młodzieżówka, kolejne dziadostwo...". Nawet jeżeli rynek jest zalany słodkimi młodzieżowymi pozycjami to nie patrzmy przez ich pryzmat na pozostałą część całkiem sensownych młodzieżówek, z przesłanie w dodatku. To nie jest żadna 'słitaśna' książeczka. To całkiem poważna powieść o młodzieży. O młodzieży wcale nie głupiej, często po przejściach, mającej z czymś problemy - nie tylko problemy taki jak ma Ruby. Ktoś nie może się odnaleźć w szkole, ktoś pragnie czyjejś przyjaźni, inny na rzecz pracy rezygnuje z miłości. Ktoś pragnie dzieci i prawdziwej rodziny, miłości i ciepła w tej rodzinie.
Rodzina. To jeden z tematów tej książki. Czy rodziną są tylko ci związani z nami więzami krwi? Nad tym musi zastanowić się główna bohaterka razem z pozostałymi postaciami z książki. Myślę, że wnioski z pracy nad tym zagadnieniem nie tylko by Was zaskoczyły, ale także zgodzilibyście się z nimi. Naprawdę piękne te wnioski.
Przemoc. W książce pojawia się temat przemocy w rodzinie (patrz wyżej). To nie byle jaki temat i z pewności nie jest prosty. To często TABU. Trudno o tym mówić, a co dopiero pisać. Ale autorka poradziła sobie z tym wyśmienicie. Za poruszenie takiego tematu, w taki sposób pani Dessen powinna zostać czymś wyróżniona. Przemoc nie została potraktowana jako jakiś poboczny temat, jest widoczna, konkretnie ale ładnie zarysowana. Chapeaux bas!
Wszyscy bohaterowie zostali bardzo dokładnie, przyjemnie zaznaczeni. Każdy ma swoje miejsce, każdy jest widoczny w powieści,ale w taki sposób, że nie zasłaniają Ruby. Sztuka normalnie.
Książka pani Dessen uczy i pokazuje, że z wszystkim można sobie poradzić. Jeżeli się tylko chce i jeżeli ma wokół siebie osoby, które chcą pomóc. Nie wahajmy się przyjmować pomocy, dobra, miłości, przyjaźni. Ruby początkowo myśli, że jeżeli przyjmie czyjąś pomoc czy przyjaźń to straci na swej wolności. Oceńcie sami czy się myli.
Spójrzcie: Oto jak całe życie się zmienia w ciągu jednej chwili właściwie. Ale jak sobie poradzić ze zmianą o 180 stopni? Przecież nic już nie jest takie jak wcześniej. Inny dom, szkoła, znajomi. Co zrobić z tym strasznym poczuciem wyobcowania? Przecież ono nigdy nie zniknie, przecież ja nigdy nie będę należała do tych miejsc. A tak naprawdę to nawet nie wiem y kiedy a zaczynamy to traktować jako rzecz normalną. Moja szkoła, mój dom, moja rodzina, moja przyjaciółka. To staje się normalnie, a poczucie dzikości i obcości znika, powoli, niemal niezauważalnie.
Gorąco polecam Wam tę powieść. Nie jest pusta, bezsensowna. Ma przesłanie. Sięgnijcie po nią w te jesienne wieczory. Mam nadzieję, że przyjemnie spędzicie z nią czas.

niedziela, 6 listopada 2011

Zwariowany miesięcznik: listopad 2011

Pierwszy odcinek cyklu o rzeczach różnych - muzycznych, książkowych, filmowych czy innych mniej lub bardziej bzdurnych. Do stworzenia mojego blogowego miesięcznika zainspirowała mnie Giffin (zrobiła to nieświadomie zapewne xD) Dziś zapraszam na ZWARIOWANY MUZYCZNY MIESIĘCZNIK.
Podrzucam Wam polskie piosenki, które ostatnio podbijają moje serce. I nie tylko to robią, bo przecież służą w trakcie nauki czy czytania książek ;)

Krzysztof Krawczyk "Bo jesteś ty" - ta piosenka ze specjalną dedykacją dla Meme (Ty wiesz o co chodzi ;)
Seweryn Krajewski "Nie jesteś sama" - nie pamiętam gdzie ją usłyszałam po raz pierwszy. Ale po występie Klaudii Kulawik w "Mam talent" od razu mi się przypomniała.
Yugopolis & Maciej Maleńczuk "Ostatnia nocka" - cóż, przypadek sprawił, że usłyszałam ją kilkakrotnie w radiu. A że mam słabość do głosu Maleńczuka...
Ryszard Rynkowski & Andrzej Zaucha "Baby, ach te baby" - reklama filmu "Baby są jakieś inne" powinna wszystko wyjaśnić ;)
Ich Troje "Kochać kobiety" - przypomniały mi o niej koleżanki na urodzinach jednej z nich ;)
Skaldowie "Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał" - tym razem reklama napojów "Tymbark"(:
Andrzej Zaucha "Czarny Ali Baba" - właściwie totalny przypadek, że wylądowała na dysku mojego komputera. i przypadkiem wpadła mi w ucho :)
T. Love "Nie, nie, nie" - tu raczej celowość niż przypadek.
Lady Pank "Kryzysowa narzeczona" - ostatnia podróż samochodem i radio "Złote przeboje"
Ryszard Rynkowski "Nie budźcie marzeń ze snu" - kolejne zrządzenie losu
Andrzej Zaucha & Ryszard Rynkowski "Byłaś serca biciem" - jak wyżej
Kajah & Goran Bregovic "Śpij kochanie śpij" - tu wspomnienia mnie naszły ;)
Maanam "Po to jesteś na świecie" - muzyka z filmu "Ile waży koń trojański?"

W większości piosenka mają już swoją kilkuletnią (co najmniej kilku) historię. A jednak wciąż pobrzmiewają w radio, wciąż je ktoś nuci pod nosem (nie tylko ci starsi nucą, młodzi też!), wciąż ktoś śpiewa (a że w pustym domu to inna sprawa ;)

A Wy macie jakieś polskie piosenki, które Wam ostatnio towarzyszą?

niedziela, 30 października 2011

[80] Henryk Sienkiewicz "Quo Vadis"

Zielona Sowa, 2006
Liczba stron: 392
Literatura polska
Lektura szkolna
9/10

Henryk Sienkiewicz, pseudonim Litwos urodził się w 1846 roku w Woli Okrzejskiej (woj. Lubelskie). Jest znanym polskim nowelistą,powieściopisarzem i publicystą pochodzenia tatarskiego. W 1905 roku otrzymał Literacką Nagrodę Nobla za całokształt twórczości. Jedne z najpopularniejszych pisarzy polskich przełomu XIX i XX w. Autor m. in. "W pustyni i w puszczy", "Trylogii" oraz "Quo Vadis".

`Quo vadis` jest powieścią, która przyniosła Henrykowi Sienkiewiczowi nie tylko ogromny rozgłos, ale i miliony czytelników na całym świecie. Tłumaczona na wiele języków rysowała przed odbiorcami barwny obraz rodzącego się chrześcijaństwa. Oto bowiem na zgliszczach potęgi Rzymu wśród płomieni, cierpień i prześladowań rozwijał i umacniał się fenomen nowej religii. Powieść ta wzrusza i zaciekawia na nowo mimo, że opowiada dobrze nam w większości znaną historię.

O tyle o ile z Żeromskim mam na pieńku, to z Sinkiewiczem całkiem dobrze się dogaduję. Kiepsko tylko wspominam "W pyustyni i w puszczy" oraz "Latarnika". Tej pierwszej książki w ogóle nie przeczytałam, drugą natomiast męczyłam chyba z miesiąc. "Krzyżaków" jednak wspominam z sentymentalnym uśmiechem. A "Quo Vadis" z pewnością na długie lata pozostanie moją ulubioną lektura szkolną.

Sienkiewicz jak wiadomo jest geniuszem w swym fachu. Dowodzą tego postaci jakie stworzył w tej powieści. Spójrzmy na dynamiczną osobę Winicjusza. Początkowo strasznie mnie denerwował. Brutalny raptus, gwałtownik. Był agresywny, czasem zachowywał się jak opętany. Ligię, a raczej jej ciało traktował jak przedmiot, który można wziąć, wykorzystać, pobawić się i rzucić w kąt. Kiedy jednak poznał bliżej samych Chrześcijan, ich naukę i wiarę, nastąpiła w nim widoczna, głęboka zmiana. Od tego momentu zaczęłam go lubić, kibicować mu, życzyłam mu życia sielskiego - anielskiego u boku ukochanej kobiety.
Geniuszem jest także postać Petroniusza. Urodzony esteta, arbiter elegancji, osoba bliska Neronowi. Mimo że był jednym z tych, którzy nie przyjęli Chrystusa, nie był zły (w moim odczuciu). Nie lubił okrucieństwa, brutalności. Stawiał na piękno, sztukę, poezję. Z dystansem traktował świat, zawsze z uśmiechem zaprawionym ironią. Niezmiernie polubiłam postać tego augustianina. Spotkała go również miłość. Wiedział, że jego epoka odchodzi 'do lamusa'. Umarł będąc wiernym swoim ideałom - w otoczeniu zbytku, bogactwa, zapachu fiołków, z ukochaną kobietą u swego boku. Tak, jest to niezwykła postać.
Musze przyznać, że książka wróciła moją wiarę w czystą, krystaliczną, niewinną, szczerą i bezinteresowną miłość. W wielu książkach jest ona interesowna oż do bólu albo podporządkowana seksowi. Tu pożądanie przerodziło się w miłość, zło w dobro, morderstwo w miłosierdzie. Piękna miłość objęła nie tylko Winicjusza, ale także wspomnianego już Petroniusza. On po raz pierwszy nie tylko pożądał - złotowłosa Eunice stała się także jego ukochaną.
Przejdźmy teraz do siania wiary w sercach Rzymian. Zdziwiło mnie to, że w tym zepsutym do szpiku kości Rzymie, będącym siedliskiem wszelkich grzesznych uciech Apostołowie znaleźli wyznawców. Nie byli to tylko niewolnicy, ludzie prości i biedni. Byli to także pretorianie, augustianie i inni wysoko postawieni.
Podczas tych strasznych Igrzysk dało się zauważyć, że wiara w Chrystusa w Rzymianach budziła nie tylko jako-taki podziw (spokój w jakim umierali, byli totalnie pogodzeni z faktem śmierci. Wiedzieli, że czeka na nich lepszy świat.) czy złość, ale także strach. Bo przecież 'ich' Bóstwo mogło być bardzo mściwe, nie do przejednania. No i skoro ten Bóg miał tylu wyznawców, kochających go z całego serca to chyba coś musi w tym być.
Naprawdę ta powieść Sienkiewicza jest niesamowita. Przeczytajcie, bo warto. Nie patrz na nią przez pryzmat lektury szkolnej. Spójrz na nią jak na kolejną zwykła książkę, stojącą na półce, czekającą aż ktoś ją przeczyta. Może to będziesz Ty?

niedziela, 23 października 2011

TOP 10: ulubione serie książkowe!

Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu ma blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany tydzień.

Dziś przyszła pora na... Dziesięć ulubionych serii książkowych!

ALA MAKOTA - MAŁGORZATA BUDZYŃSKA
Seria o zwariowanej nastolatce, jej rodzinie i problemach bawiła mnie w ostatnie wakacje (muszę doczytać kilka tomów). Moją rodzinkę zresztą też - gdy siedząc przy stole oczekując kiełbasek z grilla zapytano mnie co czytam. Zgodnie z prawdą odparłam "Ala Makota: Not..". Nie dokończyłam, bo wszyscy zwijali się ze śmiechu. Mało tego musiałam pokazać okładkę książki, bo mi nie wierzyli ;)

WSZYSTKO TYLKO NIE MIĘTA - EWA NOWAK

Seria o rodzinie Gwidoszów i ich przyjaciołach podbiła moje serce. Choć nie przeczytałam wszystkich tomów (tak jak w przypadku pozostałych serii) uważam tę serię za świetną. No i kontynuuję czytanie ;)

DZIENNIKI Z PODRÓŻY - BEATA PAWLIKOWSKA

Seria Beaty Pawlikowskiej zrewolucjonizowała moje podejście do literatury podróżniczej. Usilnie zbieram kolejne tomy (moje marzenie: zgromadzić wszystkie)

HARRY POTTER - J. K. ROWLING
Nie mogłoby zabraknąć tu Pottera. Uwielbiam go!

ANIA Z ZIELONEGO WZGÓRZA - L. M. MONTGOMERY
Ta rudowłosa dziewczynka, potem już kobieta urzekła mnie totalnie. Był taki czas, że do biblioteki śmigałam tylko po kolejne tomy "Ani".

JEŻYCJADA - MAŁGORZATA MUSIEROWICZ
Zagmatwane losy poznańskiej młodzieży poznałam kilka lat temu. Choć już pewnie nie sięgnę do nowszych tomów (wolę klimat tych z lat 70. i 80.), to do "Szóstej klepki" będę sięgać do końca życia ;)

PAN SAMOCHODZIK - ZBIGNIEW NIENACKI
Przygody tego zabawnego jegomościa bawią do dziś. Nie zapominajmy o nim!

PRZYGODY JOANNY - JOANNA CHMIELEWSKA
Zwariowane kryminały napisane przez panią Chmielewską dostarczają mi dreszczyku emocji i niewyobrażalnej ilości śmiechu ;)

RODZINA MURRAY - HANNAH HOWELL
Na smutki i chandrę najlepsze są romansidła pani Howell. Luźne, wesołe, romantyczne historie z wątkiem hm... morderczym, dziejące się w epokach, które od dawna są za nami, zawsze poprawiają mi humor.

SHERLOCK HOLMES - SIR ARTHUR CONAN DOYLE
Jego przygody możemy przeżywać w zbiorach opowiadań lub ksiązkach, np. "Studium w szkrłacie". Inteligencja, morderstwo i co ciekawe humor (wisielczy czasem, moim zdaniem, ale co tam) dostarczają mi rozrywki przeważnie w nudne zimowe wieczory.

wtorek, 11 października 2011

[79] Barbara Kosmowska "Samotni.pl"

W.A.B., 2011
Liczba stron: 232
Literatura polska
10/10

Barbara Kosmowska obecnie pracuje w Akademii Pomorskiej w Słupsku. Jej naukowe zainteresowania to literatura pozytywizmu oraz literatura dla dzieci i młodzieży (współpracuje z poświęconym tym problemom czasopismem Guliwer). Pełni również funkcje kuratora społecznego oraz radnej w Bytowie. Napisała m. in. "Bubę" oraz jej kontynuację - "Buba: sezon ogórkowy". "Pozłacana rybka" otrzymała nagrodę literacką Książka Roku 2007 przyznawaną przez Polską Sekcję IBBY. Natomiast "Teren prywatny" wygrał konkurs literacki pod nazwą Dziennik polskiej Bridget Jones.

Joanna ma pudełko z listami do mamy, których nigdy nie wyśle; Kaja - kilka kilogramów nadwagi i wiele kompleksów; Wiktor - schorowaną babcię, podejrzanych kumpli i bezużyteczną kolekcję modeli samolotów. Czy kiedy przetną się ich ścieżki, łatwiej będzie pożegnać czas rzekomej beztroski dzieciństwa i wkroczyć w brutalny świat dorosłych? Cała trójka musi uważać, by w pośpiechu nie stracić z oczu tego, co najważniejsze - prawdziwej przyjaźni i miłości.
Poruszająca i ciepła historia o wrażliwości, uśmiechu przez łzy, o poznaniu i akceptacji samego siebie oraz problemach, z którymi boryka się każdy młody człowiek.

Z kilkunastu powieści pani Kosmowskiej miałam okazję przeczytać "Bubę", jej kontynuację oraz "Pozłacaną rybkę". Niedawno do tej listy dołączyli "Samotni.pl"
Musze przyznać, że kiedy zobaczyłam na półce z bibliotecznymi nowościami książkę pani Barbary Kosmowskiej moje plany legły w gruzach. Miałam bowiem zamiar nie wypożyczyć nic i w całości poświęcić się lekturze na język polski. Jak już zapewne się domyślacie, mimo wszystko wypożyczyłam "Samotnych..." i nie żałuję.
W wielu powieściach zajmują nas problemy tylko jednego, głównego, najważniejszego bohatera. Tutaj borykamy się z kłopotami aż trojga osób - Joasi, jej siostry Zosi i Wiktora. Każdy ma własny świat, problemy, poglądy. Tak więc poznajemy świat z punktu widzenia trzech różnych, niepowtarzalnych osób.
Zofia, zwana po protu Zosią. Jest nauczycielką Wiktora w liceum. Dla swoich uczniów chce naprawdę dobrze, dla siostry zresztą też. To dla zazdrosnej i poniekąd egoistycznej Asi odsuwa od siebie zakochanego (chyba z wzajemnością) Krzysia. Jest rozdarta, bo kocha siostrę i chce by była szczęśliwa po tym co przeszła, ale sama też chciałaby coś od życia. Kiedy więc Joanna znajduje przyjaciół cieszy się razem z nią.
Joanna jest uczennicą gimnazjum. Nie ma przyjaciół, jak twierdzi przez swoją odmienność. Ale potem w tej odmienności znajdzie siłę do życia i oderwania się od Zośki. Myślę, że znalezienie chłopaka i przyjaciółki mocno podbudowało i uporządkowało dziewczynę. która była nieco zbuntowana, zarozumiała i egoistyczna. Tak przynajmniej ja postrzegałam ją z początku. Ale wiadomo, jak to w książce - nic nie jest takie jakie się wydaje...
Wiktor to sympatyczny chłopak, który jednak popadł w niesympatyczne towarzystwo kompletnie do niego nie pasujące. Ma bardzo fajną babcię - to chyba najsympatyczniejsza literacka starsza pani, o której miałam przyjemność czytać. Bardzo wspiera swojego wnuka. Jak już pisałam Wiktor się pogubił w życiu. Jednak są na świecie osoby, które spróbują go zrozumieć i będą motywować do zmian.
Książka pokazuje, że przyznanie się przed sobą do błędu wcale nie muszą być upokorzeniem o czym bohaterowie powieści się przekonują na własnej skórze. A prawda może być sprzymierzeńcem. Dzięki niej otwieramy oczy, jesteśmy szczerzy ze sobą i otoczeniem. Równie ważne są śmiech, radość, miłość. One nadają jasnych barw w codziennym życiu nastolatków, które wcale nie musi być łatwe, proste i nieskomplikowane.
"Samotni.pl" to powieść o osamotnionych nastolatkach, którzy poszukują siebie. W tych poszukiwaniach błądzą, gubią się, czasem odtrącają pomocną dłoń, by potem jednak ją przyjąć. W tym poznawaniu nie są sami - są z nimi bliscy. Starsi, znający świat i ich rówieśnicy, którzy dopiero próbują ogarnąć rzeczywistość.
Polecam książkę na takie deszczowe dni. Powieść pani Kosmowskiej idealnie będzie się komponować z kocykiem, ogniem w kominku i kubkiem ciepłej herbaty (tudzież kawy, w zależności od zamiłowania).

piątek, 7 października 2011

[78] Bolesław Leśmian "Przygody Sindbada Żeglarza"


Greg
Liczba stron: 189
Literatura polska
5/10

Myślę, że każdy choć słyszał o Leśmianie. Autor słynnych erotyków i baśni pisanych prozą. Tworzył w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Swoje inspiracje czerpał z twórczości baroku, romantyzmu i Młodej Polski.

Pełne poezji i uroku opowieści o przygodach młodego Sindbada, który zachęcony i zmuszony przez Diabła Morskiego - odbywa podróże, zakochuje się w królewnach, ratuje się ze straszliwych opresji i zawsze wraca do Bagdadu, gdzie czeka na niego wuj Tarabuk.
" (...) Rady Diabła Morskiego wydały mi się i słuszne, i ponętne. Od dawna mi się znudził i mój pałac, i wuj Tarabuk, i wiersze wuja Tarabuka. Od dawna pragnąłem zaznać przygód i niebezpieczeństw...".

Nie ukrywam, że do poezji Bolesława Leśmiana mam słabość. Jest w niej coś co mnie przyciąga. Liczyłam, że tak samo będzie z historią o Sindbadzie, młodym żeglarzu, którego znają chyba wszyscy. Myślałam, że mnie przyciągnie, że będę czytać z zapartym tchem i nim miną dwa-trzy popołudnia, książkę będę miała przeczytaną. A tym czasem książkę męczyłam półtora tygodnia i prawdę mówiąc gdyby nie fakt, że była to lektura konkursowa to pewnie bym odłożyła i nie skończyła.
Początkowo bajkowa postać Sindbada i jego pierwsze dwie przygody (plus wstęp) bawiły mnie, interesowały, ciekawiły. Czytałam w miarę chętnie i bez problemów. Ale przy mniej-więcej czwartej przygodzie zaczęłam się nudzić. Wciąż wszystko zaczynało się tak samo, łatwo było przewidzieć co stanie się za chwilę. Już było wiadome za sprawą czego (lub kogo, jak wolicie) Sindbad wyruszy w kolejną wyprawę. Brakowało tych niespodziewanych zwrotów akcji. Nie koniecznie musiałyby być one jakieś szalenie gwałtowne czy niespodziewane. Wystarczyła by mała iskierka, jakiś ognik, który by mnie zainteresował wprowadzając troszkę zamieszania i nowości w temacie. A tymczasem nuda.
Owa nuda nie wynikała jednak z języka powieści, co to to nie. Jeżeli ktoś przeżył twórczość Sienkiewicza (bardzo dobrze mi się czyta "Quo Vadis") albo bardziej cięższego Żeromskiego ("Syzyfowych prac" nie skończyłam czytać, właśnie ze względu na język) to Leśmian nie sprawi mu problemu. Język nie jest jakoś wybitnie trudny czy straszliwie nudny i oporny we współpracy z czytelnikiem. Tak więc językowo "Przygody Sindbada Żeglarza" nie są skomplikowane.
Było kilka momentów, które mi się nawet podobały. Szczególnie zabawne sceny, w których głównym bohaterem był wuj Tarabuk. Niezły agent, tyle wam powiem.
Sposób w jaki Sindbad wyruszał w podróże po tej trzeciej, załóżmy, przygodzie stał się oklepany. Ja rozumiem, że ten cały Diabeł Morski to coś na kształt fatum rodem z tragedii antycznej, ale bez przesady.
Generalnie, jeżeli ktoś lubi takie powtarzające się motywy i dziwne 'cośki' to jak najbardziej niech czyta. Ale jako 'zapychacza' czasu i 'odstresowywacza' nie polecam.

niedziela, 2 października 2011

Jak Wam mija jesień?

Bo mnie pod znakiem ciastek, grzybów i nauki ;)

Wczoraj napiekłam kruchych ciasteczek. To była moja pierwsza próba samodzielnego pieczenia. Nikt się nie otruł, nikt nie umarł, za to obdzieliłam rodzeństwo i babcię ;)

Dzisiaj byłam z rodzinką na grzybach. Część już jest ugotowana, a druga się suszy ;)


Dwa grzybki na mojej dłoni + nożyk ;)

Tutaj nieco przekwitnięte już wrzosy. Ale urzekły mnie kolorem. Całkiem ładnie wyglądały ;)

A u Was jak wygląda jesień? U mnie jeszcze słonecznie, więc kolorowych liści nie brakuje i przyjem,nie wraca się ze szkoły o wpół do czwartej.

niedziela, 25 września 2011

[77] Ginette Bureau "Miłość silniejsza niż wszystko. Mona"

L'amour est plus fort que tout. Mona

KDC, 2005
Liczba stron: 222
literatura kanadyjska
10/10

Mona ma cztery i pół roku. Jest niezwykle żywotna i wesoła, ani chwili nie potrafi usiedzieć w miejscu: jej mama mówi o niej "Pełnia życia". Obserwując ją, nikt by nie przypuścił, że wkrótce życie Mony znajdzie się w takim niebezpieczeństwie...
Ginette Bureau opowiada wstrząsającą historię swojej córki i całej rodziny. Rodzice dziewczynki, a także jej starszy brat Francis, przejdą samych siebie, by pomóc Monie zwyciężyć śmiertelną chorobę: białaczkę.
W pierwszym tomie tej historii o nadzwyczajnej miłości autorka, matka Mony, dzieli się z nami niezwykłą lekcją nadziei, jaką dało jej życie.

Książkę przeczytałam w połowie czerwca tego roku. Zmusiły mnie do tego niejako komentarze otoczenia - Meme (Przeczytaj, genialna!), mamy i siostry (Przepiękna!). Więc skoro wszyscy tu wymienieni mnie napastowali o przeczytanie to korzystając z okazji, że rok szkolny dobiegał końca chwyciłam za powieść pani Bureau nie zupełnie do niej przekonana.Pierwsza części opowieści o Monie nie jest pierwszą przeczytaną przez mnie książką o białaczce. Wcześniej czytałam m. in. "Kamień w rzece". Była całkiem dobra, dlatego obawiałam się czy "Miłość silniejsza..." spełni moje oczekiwania. Okazało się, że nie potrzebnie się martwiłam o ten aspekt czytania, bo powieść jest niesamowita.
Rodzina pani Bureau jest rodziną jakich wiele. Praca, szkoła, dzieci, dom... Czasem wydaje się to denerwujące, nużące.Wiadomo - rutyna dobija. W takich przypadkach chciałoby się odmiany, zwrotu akcji w codziennym życiu. Tyle, że zawsze myślimy o przyjemnych, pozytywnych zmianach. Ale los ma własne spojrzenie na jakiekolwiek zmiany. Tak było w przypadku Mony i jej rodziny. Tę odmianę stanowiła choroba. I to nie byle jaka, bo białaczka.
Białaczka jest nowotworem układu krwiotwórczego człowieka. W organizmie dochodzi do zmian (i znowu te zmiany...) białych krwinek - leukocytów. Te krwinki, kiedy są zdrowe pomagają organizmowi bronić się przed np. przeziębieniami czy grypą. Jednak kiedy one same 'zachorują' wyrządzają szkodę człowiekowi.
Właśnie te leukocyty zbuntowały się w ciele małej Mony i przestały prawidłowo działać. Dla rodziny było to szokiem - mnóstwo osób może być dotkniętych białaczką, ale nie ich córka, siostra, wnuczka. Jednak musieli szybko zacząć działać, podnieść się z własnych bóli i cierpienia, bo trzeba wesprzeć tę małą istotkę w walce z nowotworem.
Każda z postaci - mama Mony, tata i brat - na swój sposób przeżywa chorobę dziewczynki. W powieści daje Nam się we znaki powiedzenie "Krew, pot i łzy". Ono wybitnie pasuje do tej historii.
Autorka powieści, a zarazem jej bohaterka żyje nadzieją. Nadzieją, że będzie lepiej. Marzy o tym, by męka jej córki (i jej osobista też) wreszcie się zakończyła, by dziewczynka wyzdrowiała, by było jak dawniej. Ostatecznie prośby tej kobiety, a przede wszystkim MATKI zostają wysłuchane. Mona wraca do domu, do kochających ją ludzi, do domowego ciepła. Jednak los znów szykuje się do płatania figli...
"Miłość silniejsza niż wszystko. Mona." to naprawdę przepiękna książka. Warto ją przeczytać choćby po to, żeby spędzić czas z tą chora dziewczynką i z jej matką. Poświęćcie tej książce czas, bo warto.

___

Wyprzedaż -> KLIK

sobota, 17 września 2011

[76] Kathleen Kent "Córka heretyczki"


The Heretic's daughter

Sonia Draga, 2009
Liczba stron: 252
Literatura amerykańska
10/10

"Córka heretyczki" jest debiuteancką powieści Amerykanki Kathleen Kent. Autorka mieszka wraz z rodziną w Dallas. Jej pierwsza powieść została wyróżnoina nagrodą David J. Langum, Sr. Prize in Americam Historical Fiction dla najlepszej powieści historycznej.

Niezwykła historia Marthy Carrier, jednej z pierwszych kobiet oskarżonych, osądzonych i powieszonych w procesie czarownic w Salem, opowiedziana przez jej córkę, której cudem udało się uniknąć śmierci.
To opowieść o głębokiej i urzekającej rodzinnej miłości w obliczu strachu i prześladowań i o dwóch niezwykłych kobietach, które wspólnie musiały stawić czoło narastającej histerii wywołanej przesądami. Ten sprzeciw wobec religijnej tyranii jedna z nich przypłaciła życiem.
Swą fascynującą powieść oparła autorka na dziejach własnej rodziny, Kathleen Kent jest bowiem potomkinią Marthy Carrier w dziesiątym pokoleniu.

Miejscem akcji tej powieści jest osławione Salem. Któż nie kojarzy tego miasteczka? To ono nam pierwsze przychodzi do głowy, gdy ktoś rzuci hasło "czarownica". I to właśnie o nich - o tych czarownicach jest ta książka. Jednak uściślając, jest to powieść o jednej konkretnej czarownicy. A tak zupełnie właściwie to o matce. I jej córce.
Czytając powieść pani Kent miałam wrażenie, że czytam autobiografię córki Marthy, Sary. Książka jest napisana w formie wspomnień z odległego już dla Sary dzieciństwa. Nie było ono usłane różami, bo przecież jako córka czarownicy była niejako napiętnowana.
Najbardziej w książce wzruszało mnie silne uczucie łączące Marthę i Sarę. Choć początkowo nie widać, by Martha okazywała starszej córce uczucia, w dalszym ciągu historii, już po powrocie Sary i Hanny od cioci Mary więź matki i córki stała się bardziej widoczna. Ta więź została bardzo ładnie opisana. Mimo że w ksiażce nie brak scen, które chwytają za serce to jedna jedyna scena zapisała się w mojej pamięci bardzo dokładnie. Była to scena, w której Marthę wyprowodzano z obskurnej celi tylko po to, by wykonać wyrok śmierci.
Wstrząsające wrażenie robi również fakt dzieci przebywających w zimnych, przepełnionych celach, oskarżonych o uprawianie czarów. Począwszy od czteroletnich dziewczynek do nastoletnich chłopców wszyscy byli oskarżeni o czarostwo. Nam wydaje się to wręcz dziwne, bo jakim cudem kilkuletnia dziewczynka może być czarownicą? Lecz wtedy w świadomości ludzi tkwił strach przed czarami, magią, piekłem. A te demony świadomości budzili księża w swych coniedzielnych kazaniach. I chyba to jest najgorsze - ludzie, którzy powinni nieść otuchę, wiarę, po części skazywali innych na śmierć przez powieszenie. Strasznie denerwujące były także postacie tych zakłamanych dziewczyn, rzekomo opętanych, które tak naprawdę udawały, grały pokrzywdzone.
Rodzina Marthy Carrier była niezwykle silna. Mimo tego, że każdy z nich był inny, mniej lub bardziej zamknięty w sobie, kiedy przeszedł czas na 'odstawienie' wszystkich (po za ojcem) do więzienia w Salem zjednoczyli się i przetrzymali te ciężkie tygodnie.
Jednak wśród społeczeństwa byli również ludzie, którzy tak jak doktor Ames oparli się kłamstwom i wymysłom. To oni wpłacili kaucję za wszystkie dzieci przybywające w więzieniu. Do cel trafiali ludzie tylko dlatego, że byli mężami swoich żon, córkami swoich matek, synami swoich ojców.
"Córka heretyczki" jest piękną i wzruszającą powieścią, która niestety pozostała raczej niezauważona. A szkoda. Kathleen Kent pięknie opowiada smutną historię rodziny dotkniętej nieprawdziwymi oskarżeniami. Spokojna książka o niespokojnych czasach w Salem. Gorąco polecam.

"But ześlizgnął mi się ze stopy i utknął w gliniastej mazi. Gdy wyszarpywałam go z błota, moich uszu doszedł cichy złośliwy szept.
- Czarownica.
Podniosłam głowę i ujrzałam Phoebe Chandler, za nią Mercy i Mary Lacey i kilka innych dziewczynek, których nie znałam.
- Czarownica - powtórzyła.
Udało mi się wydobyć but z błota i nie tracąc czasu na zakładanie go, najszybciej jak mogłam, ruszyłam przez grząskie podwórze. Dziewczynki podążały krok w krok za mną, powtarzając: Czarownica, czarownica, czarownica, czarownica..."

___

Nie wiem jak będzie z recenzjami, ale wracając do domu po 15 przez 4 dni w tygodniu nic mi się nie chce. Nawet uczyć, a to akurat jest chwilowo rzeczą nadrzędną w moim życiu. No cóż, damy radę i z tym ;)

poniedziałek, 5 września 2011

Urodzinki ;)

Raczej nie bloga, ale mojej bytności w książkowej blogosferze ;) Zaczynałam na Onecie, jednak przeniosłam się tutaj. Otóż, świętujemy dziś, czyli 5.09.2011 DRUGIE URODZINY! ;) Przez ten czas udało mi się napisać 75 recenzji, otrzymać ponad 400 komentarzy i poznać Was, drodzy czytelnicy ;)
Cóż, ta moja rocznica to taki optymistyczny wrześniowy akcent. Póki co w nowej szkole jest całkiem przyjemnie, ale wiadomo, że za chwilę będziemy gnać z tą nauką. Niemal przez cały tydzień jestem w szkole do trzeciej, więc notki będą się ukazywać w weekendy.

Więc sama sobie życzę kolejnych lat z Wami tutaj i mnóstwa notek (i u mnie i u Was) ;)



Dorzucam jeszcze piosenkę, w której się zakochałam. Kocham głos Macieja Maleńczuka ;)

Yugopolis & Maciej Maleńczuk "Ostatnia nocka"

wtorek, 30 sierpnia 2011

Top 10: miejsca znane z literatury, które chcielibyśmy odwiedzić

Ponieważ mamy dzisiaj ostatni dzień wakacji, chcę zabrać Was w podróż po krainach literatury. Co Wy na to? Czy któreś z Was chciałoby się znaleźć w wymienionych poniżej miejscach? Otóż zacznijmy ostatnią wakacyjną podroż! (PS. Miejsca są wypisane w sposób przypadkowy, nie ma tu znaczenia żadna kolejność).

TAJEMNICZY OGRÓD

Tajemniczy ogród jest jednym z miejsc, które chciałabym odkryć, poznać. Oczywiście nie sama. Bo co to za przyjemność cieszyć się z tajemniczego, nieznanego, nowo poznawanego samemu? Trzeba koniecznie mieć towarzysza, by móc w pełni zasmakować tajemniczości ogrodu ;)

PERON 9 I 3/4


Który fan Pottera nie chciałby wsiąść do Hogwarts Express? Ale przedtem oczywiście spotkać się z przyjaciółmi na peronie 9 i 3/4! Tylko trzeba pilnować, żeby się nie spóźnić, bo inaczej pocałujecie barierkę... ;)

POLSKA PRZE ROKIEM 1989


Bardzo mnie ciekawi tamtem czas w historii Polski. A jako, że urodziłam się w 1995 to nawet moja metryka nie pamięta tamtych czasów. A moją ciekawość pobudzają opowiadania rodziny, ale także książki. Niezliczone ilości książek!

ZAMEK KAMIENIEC W ODRZYKONIU


To właśnie tutaj Aleksander Fredro znalazł inspirację do napisania słynnej "Zemsty". Tam jest również sławetny mur, który stał się przyczyną konfliktu między Cześnikiem a Rejentem. Skoro to tam Fredro znalazł natchnienie do napisania dzieła życia, to ja chciałabym się tam dokładnie rozejrzeć...

KRAINA CZARÓW


Kraina Czarów jest zapewne jednym z dziwniejszych, a zarazem ciekawszym miejsc stworzonych w literaturze. A skoro i dziwne, i ciekawe to czemu by tam nie zajrzeć? Jeżeli byłaby okazja to robię wycieczkę w tamte strony. Czy ktoś jeszcze się pisze na odwiedziny w krainie Lewisa Carrolla?

HOGWART

Uwielbiam serię o Potterze. Koniecznie chciałabym zobaczyć Hogwart. Lochy, Wielka Sala, Skrzydło Szpitalne, boisko do quidditcha, pokoje wspólne i cała reszta. Ta szkoła ma w sobie zdecydowanie magię. I to jaką! ;)


LONDYN, BAKER STREET 221B

Chciałabym zasiąść w fotelu w obecności Holmesa i Watsona, i razem z nimi rozwiązywać tajemnice. To dzięki słynnemu detektywowi pokochałam kryminał ;) Myślę, że w lokum Sherlocka znalazłabym wiele ciekawych rzeczy...

KSIĘGARNIA ES
Y FLORESY

Nie dość, że mogłabym tu spotkać Hermionę Granger, to w dodatku znalazłabym kilka ciekawych pozycji do studiowania magii ;) Tyle książek i wszystkie o czarach, magii i różnych takich. I mogłabym to mieć ;)

KRAINA CARA GROCHA

Tam dopiero się musi dziać! Czary, czary i jeszcze raz czary. No i ten dwór cara Grocha. I w ogóle to całe miasteczko. Dzieją się tam różne dziwne rzeczy, a ktoś musi przecież nad tym zapanować. No kto inny jak nie ja? ;)

SZKOCJA
To tutaj miała miejsce akcja kilku romansów i powieści obyczajowych, które czytałam. Bardzo podobały mi się opisy Szkocji. I choć wszystkie rysowały ten region jako bardzo surowy i nieprzyjazny, to mnie strasznie tam ciągnie. Wiecie - kilty, Loch Ness i piękne krajobrazy ;)
****

I tym pięknym akcentem kończymy wakacje. Teraz trochę złośliwości: Wszystkim tym którzy nie ukończyli jeszcze szkół przypominam, że jutro właśnie one Nas zapraszają. I tak będą Nas zapraszać przez kolejne 10 miesięcy... ;)

czwartek, 25 sierpnia 2011

[75] Mark Twain "Pamiętniki Adama i Ewy"

Diaries of Adam and Eva

Zielona Sowa, 2004
Liczba stron: 46
Literatura amerykańska
6/10

Marka Twaina zna chyba każdy. Nim poświęcił się pisarstwu, był m. in. pilotem parowców a także pochłonęła go gorączka złota. Powieści, które sprawiły, że Twain wpisała się w klasykę to "Przygody Tomka Sawyera" oraz "Przygody Hucka". Ogromną popularność zdobyła także książka "Książę i żebrak". Pisarstwo Twaina charakteryzuje się niezwykłym poczuciem humoru oraz sarkastycznym podejściem do opisywanych zdarzeń (które często nawiązują do czasów współczesnych pisarzowi).

"Pamiętniki Adama i Ewy" to dwuczęściowa, genialna miniatura literacka, w której opowieści o życiu pierwszych rodziców towarzyszą subtelne tony humoru i wzruszenia. Książka, zawierająca wątki autobiograficzne, jest błyskotliwą analizą natury kobiety i mężczyzny, a przede wszystkim hołdem złożonym wiernej i bezinteresownej miłości.

"Pamiętnik Adama" zaczyna się od komentarza na temat Ewy. Pozostała część notatek pierwszego mężczyzny również koncentruje się wokół kobiety. Ewa strasznie irytuje Adama. On chowa się prze nią gdzie tylko może, unika jej. W zabawny sposób opisuje swoje uczucia, czy też raczej odczucia, wobec Ewy. Adam w ciekawy sposób opisuje również pojawienie się dzieci.
Natomiast "Pamiętnik Ewy" rozpoczyna się w momencie stworzenia kobiety. Ewa opisuje siebie i Rajski Ogród, w sposób nasuwający spojrzenie małego dziecka, które poznaje poznaje świat. Bohaterka wszystko wokół siebie chce uporządkować nazywając zwierzęta, rośliny, góry i pagórki. Jest żywa, pogodna, lecz kiedy Adam okazuje jej obojętność jest niepocieszona. Ewa znajduje w Edenie przyjaciółkę - własne odbicie w tafli wody. Chce dobrze, choć nie zawsze tak wychodzi.
Wyganiu z Raju, wężowi i Bogu autor nie poświęcił więcej niż kilka linijek. Głównym przesłaniem tekstu jest miłość kobiety i mężczyzny, Adama i Ewy. Ich wzjaemną milość odwzorowują ostatnie wpisy w pamiętnikach pierwszych ludzi. Czują, że choc bardzo się różnią nie mogą bez siebie żyć o czym mówi jedno ze zdań "Pamiętnika Adama" :
"Po wielu latach przyznaję, że byłem w błędzie, jeśli chodzi o Ewę. Lepiej jest bowiem żyć poza rajem z nią niż w raju bez niej."
Plusem tej ładnie opisanej historii jest humor. Wszystkie wydarzenia tu opowiedziane są zabawne - odkrycie ognia przez Ewę, czy też historia z dziećmi. Twain zawarł w "Pamiętnikach..." także sympatyczną opowiastkę o miłości. Lecz poza tymi dwoma rzeczami nie znalazłam niczego co by mnie jakoś mocno urzekło. Zapewne gdybym nie musiała raczej bym nie przeczytała.
Wyjątkowo nie namawiam Was do przeczytania. Choć humor Twaina jest wart tej godziny popołudnia... ;)

sobota, 20 sierpnia 2011

[74] Richard Paul Evans "Stokrotki w śniegu"


The Christmas List

Znak, 2010
Liczba stron:296
Literatura amerykańska
9/10

Czy można dostać drugą szansę i rozpocząć wszystko od nowa?
James Kier zginął w wypadku. Tak przynajmniej wszystkim się wydawało. On sam dowiedział się o własnej śmierci z gazet. Pomyłkę szybko wyjaśniono, ale błąd popełniony przez dziennikarza ucieszył wszystkich znajomych Jamesa. Nic dziwnego. Nie był kandydatem na najlepszego przyjaciela. Bezwzględny szef. Rekin biznesu wyznający zasadę - po trupach do celu. Mąż, który zostawia umierającą żonę. Ojciec znienawidzony przez syna.
Czy można zacząć wszystko od nowa? Wynagrodzić popełnione krzywdy? Przebaczyć innym i sobie?

Po "Stokrotki" sięgnęłam, ponieważ niesamowicie spodobała mi się okładka. Przyciągnął mnie także opis książki i pozytywne recenzje. Tym sposobem z biblioteki wyszłam z kolejną nieplanowaną książką, która była świetną lekturą. Nie żałuję, że poświęciłam niemal cały dzień na przeczytanie tej powieści.
Jamesa Kiera poznajemy jako człowieka bezwzględnego, nieczułego, wyrachowanego. Zdecydowanie nie jest lubiany przez swych pracowników i bliskich, a także (początkowo) czytelnika. Bo jak lubić człowieka, który nie liczy się ze zdaniem i uczuciami innych? A jednak, kiedy James "umiera" i nagle okazuje się, że tak naprawdę prawie nikt za nim nie tęskni, czuje się jakby dostał obuchem w głowę. Zdaje się, że to uderzenie było bardzo skuteczne, bo w głównym bohaterze zachodzi olbrzymia zmiana...
Z czasem czytelnik zaczyna rozumieć Jamesa. Wybacza mu dotychczasowe postępki i razem z nim walczy o uzyskanie od ludzi, których najbardziej skrzywdził, drugiej szansy. Nie idzie mu to najlepiej, ale nie poddaje się, choć czasem brak sił. Bohater niespodziewanie dla czytelnika budzi sympatię.
"Stokrotki w śniegu" są dla mnie współczesną "Opowieścią Wigilijną". Kier swoim zachowaniem przypomina Scrooge'a. Nie ma tu co prawda dickensowskich Duchów, jednak podobną rolę pełni fama o śmierci głównego bohatera. Książka mimo wielu tragicznych i smutnych zdarzeń napawa optymizmem. Pokazuje, że warto starać się o drugą szansę, że warto przepraszać, że warto kochać. Widzimy, że proszenie o wybaczenie, nie jest oznaką słabości, lecz niesamowitej siły i odwagi.
James chce odkupić swoje winy nie tylko wobec ludzi, z którymi robił dawniej interesy, lecz także wobec najbliższych. Sama nie wiem, które spotkania były trudniejsze - te z obcymi, którzy powierzyli mu swój interes czy te z najbliższymi, których bardzo skrzywdził.
Bardzo spodobała mi się postać Sary. Choć doznała wielu krzywd od Jamesa, nadal go kocha i broni przed komentarzami społeczeństwa. Mimo że jest śmiertelnie chora, jest silniejsza niż niejeden w pełni zdrowy człowiek.
Ta powieść Evansa jest naszpikowana emocjami. Pozytywnymi, negatywnymi - słowem wszystkimi. Raz chce się płakać, innym razem śmiać. To silnie wpływa na wyobraźnię wrażliwego czytelnika.
"Stokrotki w śniegu" mnie urzekły. I to bardzo. Książkę tę będę zapewne długo wspominać, będzie to dla jedna z książek do których z przyjemnością wracam. Bo "Stokrotki" mają w sobie magię. Magię ludzkich uczuć i emocji.
Tę wzruszającą powieść, która podnosi na duchu, polecam każdemu, kto nie wie co zrobić z nudnym nieciekawym popołudniem. Z pewnością towarzystwo Richarda Paula Evansa w postaci tej książki sprawi, że czas popłynie szybciej a my zostaniemy wciągnięci w wir zdarzeń, które kierują życiem Jamesa.

czwartek, 11 sierpnia 2011

[73] Yannick Murphy "Podpisano: Mata Hari"

Signed, Mata Hari

Sonia Draga, 2008
Liczba stron: 230
Literatura amerykańska
10/10

Jest październik 1917 roku. W celi paryskiego więzienia czeka na proces Margaretha Zelle, znana jako Mata Hari.
Jest oskarżona o szpiegostwo na rzecz Niemiec podczas I wojny światowej i jeśli zostanie uznana za winną, stanie przed plutonem egzekucyjnym. By odkupić swe życie, niczym Szeherezada, snuje barwne opowieści, dręczona skrywanym poczuciem winy. W zimnej więziennej celi opowiada o kąpielach w wodzie różanej, o miejscowych kochankach, o boginiach i syrenach, o pełnej kwiatów indonezyjskiej dżungli, przywołując czarodziejski świat, który zapewniał jej oparcie nawet wtedy, gdy rozpadała się jej rodzina. Na tle licznych przeobrażeń tej postaci jeszcze bardziej intrygujące staje się tragiczne pytanie: czy była zdrajczynią, a jeśli tak, to dlaczego?

Co wiedziałam o Macie Hari - kobiecie szpiegu, nim sięgnęłam po książkę, która mnie skłoniła to zasięgnięcia wiedzy? W sumie nie wiele. Żyła na przełomie wieków, szpiegowała podczas I Wojny Światowej, była tancerką, ble, ble, ble... Same niedopowiedzenia. Nawet nie wiedziałam, nie znałam jej prawdziwego imienia i nazwiska. Książka, choć zapewne porządnie ubarwiona fikcją literacką, otworzyła mi oczy na tę niezwykłą postać z historii.
Pani Murphy ukazuje tutaj Matę Hari, nie tylko jako tancerkę, bo właściwie o jej pracy w tym kierunku jest niewiele, ale także jako zwykłą-niezwykłą kobietę. Zagubioną, pragnącą kochać i być kochaną. Margaretha pragnąc lepszego życia wyszła za mąż. Jednak trafiła z deszczu pod rynnę.
Jak już pisałam, o samej Macie jako tancerce ubranej w welon i obwieszonej dzwoneczkami jest niewiele. Autorka skupiła się na ukazaniu codziennego życia głównej bohaterki. Ale jak to zrobiła! Prawde mówiąc, kiedy okazało się, że niektóre rozdziały są w narracji pierwszoosobowej (opowiada sama Hari) a inne w narracji trzecioosobowej (gdzie narrator jest naprawdę wszechwiedzący), trochę się przestraszyłam. Dla mnie była to nieco ryzykowna akcja. Ale widać Yannick wiedziała co robi. Wyszło świetnie!
Mata Hari sama siebie ukazuje w bardzo wrażliwy, delikatny i tajemniczy sposób. Często wspomina spacer na wyspę zwaną Ameland. Spotkania z kochankami opisuje w sposób zdawkowy, mało szczegółowy i niewulgarny, subtelny. Cierpi, chyba do końca życia, z powodu utraty obojga dzieci. Szuka oparcia w otaczających ją ludziach. Oddaje się wspomnieniom i marzeniom. Niemal do samego procesu, do dnia wydania wyroku, wierzy, że wyjdzie na wolność, że opuści zimne i wilgotne mury więzienia.
Czytając rozdziały, gdzie Mata Hari sama opowiada swoją historię, miałam wrażenie, że czytam autobiografię, którą sama spisała. To działa niewątpliwie działa na plus.
Bardzo podobało mi się zwieńczenie tej opowieści, wyjaśniające tytuł powieści.
Gorąco polecam książkę tym, którzy chcą spędzić czas na zagłębiając się w nieco leniwą, ale odprężającą akcję, historię kobiety - szpiega, kobiety, która szpiegiem nie była, kobiety, która była po prostu kobietą, zagubioną w otaczającym ją świecie.

środa, 27 lipca 2011

Stosik - Lipiec 2011, czyli...

... stos głównie pożyczony i trochę przeczytany. ;)


Od góry:
  1. Ewa Stec "Klub Matek Swatek" - zakup własny, przeczytany
  2. Halina Snopkiewicz "Tabliczka marzenia" - pożyczone od Meme ;) Przeczytane, zrecenzowane.
  3. Karen Liebreich "List w butelce - również dzięki Meme.
  4. Małgorzata Budzyńska "Ala Makota: Maksymalnie ja 1" - jak wyżej. Przeczytane.
  5. Andriej Bielanin "Tajny wywiad cara Grocha" - jak wyżej. Przeczytane.
  6. Hanna Ożogowska "Chłopak na opak" - jak wyżej, jednak nie przeczytane.
  7. Juliusz Verne "20 000 mil podmorskiej żeglugi" - zdobycz biblioteczna.
  8. Rudyard Kipling "Księga dżungli" - jak wyżej.
  9. Małgorzata Budzyńska "Ala Makota: Notatnik sfrustrowanej nastolatki 1" - jak wyżej.
  10. Małgorzata Budzyńska "Ala Makota: Notatnik sfrustrowanej nastolatki 2" - jak wyżej.
  11. Ani Choying Drolma "Tybetańska mniszka" - jak wyżej. ;)
  12. Yannick Murphy "Podpisano: Mata Hari"
Jutro wyjeżdżam na tydzień nad jezioro, więc pierwsza sierpniowa notka pojawi się pewnie po 6 sierpnia. ;)