"Zawsze mnie smuci, kiedy ludzie spodziewają się po innych tego, co najgorsze, zamiast tego, co najlepsze. Czasem nie doceniamy młodzieży."

"Bóg nigdy nie mruga" R. Brett

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

[98] Ewa Barańska "Nie odchodź, Julio"

Telbit, 2011
Liczba stron: 256
Literatura polska
10/10

Ewa Barańska jest cenioną autorką powieści dla młodzieży. Jej talent literacki prezentują powieści poruszające tematy ważne, choć czasem kontrowersyjne - "Klara M.", "Żegnaj Jaśmino" czy też "Z kim płaczą gwiazdy". W dorobku pisarki odnajdziemy także powieści z nutką dreszczyku, czyli "Pierwiastek zero" oraz "Ostatni Wielki Kahun".

Julia to urocza, inteligentna, ambitna nastolatka z pasją do nauki i o nietypowych zainteresowaniach, żyjąca jednak w cieniu pięknej siostry i grona jej znajomych – lokalnej śmietanki towarzyskiej. W jej życiu nieomal jednocześnie pojawia się miłość i nieuleczalna choroba. Mimo uciążliwości terapii, dziewczyna rozkwita, zdobywając serce Wiktora. Czy wzajemne uczucie zwalczy ból, strach i zwątpienie? Czy wystarczy do pokonania choroby? Czy każdy z nas może pomóc losowi w dopisaniu happy endu?... Wzruszająca historia o miłości wartej najwyższego poświęcenia, o niezasłużonym cierpieniu i młodym życiu, które trzeba ratować za wszelką cenę...

W ubiegłym tygodniu coś mnie podkusiło i zajrzałam do biblioteki. Bez zastanowienia zwinęłam z regału "Nie odchodź, Julio". Na książkę polowałam już wcześniej w kilku konkursach, bez powodzenia. Zainteresował mnie opis zapowiadający dobrą, wciągającą historię. Zapowiedź zapowiedzią, a jak ta historia wygląda w rzeczywistości?

Książka zaczyna się bardzo ciekawie, bo rozmową dwojga przyjaciół na temat tego, że co raz mniej jest dziewcząt, z którymi można nie tylko się całować i spędzać upojne noce, ale też porozmawiać czy wyjść na spacer, do kina czy teatru:
"To okropne. Wciąż spotykam dziewczyny, które nie chcą być mądre, wykształcone, kulturalne, inteligentne, tylko chcą być sexy. a przecież ta pierwotna funkcje fizjologiczna nie może zdominować życia."
Ponieważ przez ostatnie kilka dni moje myśli kręciły się wokół podobnych stwierdzeń, od razu przyklasnęłam Adamowi. I zaczęłam czytać dalej. Przecież jedna jaskółka wiosny nie czyni. 

Dalej spotykamy Wiktora. Mądrego chłopaka studenta Wydziału Matematyki i Nauki Informatycznych na Politechnice. Ma trójkę wspaniałych przyjaciół oraz dziewczynę, najpiękniejszą z najpiękniejszych, Idę. Zachwycony, że taka dziewczyna jak ona, spojrzała na takiego chłopaka jak on, lekko traci kontakt z rzeczywistością i kumplami. Gdy spotyka Julię wszystko powoli i nieznacznie zaczyna się zmieniać. 

Z kolei Julia to skromna cicha dziewczyna zafascynowana starymi kulturami. Żyje sobie spokojnie obok siostry i jej elity. I nagle spotyka Wiktora. Niby nic takiego, pewnie byłaby sielanka, ale... No właśnie, ale. Równie niespodziewanie i zupełnie przypadkowo okazuje się, że jest nieuleczalnie chora i jedynym sposobem na całkowicie normalne życie jest przeszczep nerki. Do głosu dochodzą też kompleksy - Julia wstydzi się swojego wyglądu, boi się, że zapoczątkowana luźnymi rozmowami w parku znajomość z Wiktorem rozpryśnie się niczym bańka mydlana. 
"Przecież nikt nie pokocha mało atrakcyjnej dziewczyny z wyrokiem śmierci."

A jednak okazuje się, że Julia w Wiktorze (a Wiktor w swoich kumplach) ma ogromne wsparcie. Wspólnie przeżywają najpiękniejsze chwile w życiu, wspólnie też przeżywają gehennę choroby. Wspólnie walczą o jeszcze jeden spokojnie spędzony dzień, o jeszcze jeden uśmiech, o jeszcze jedną małą radość. Czasem wydawało mi się, że są w tej walce sami, opuszczeni przez rodzinę dziewczyny, która choć cierpi i szuka sposobu na ratunek, to nie chce narażać starszej siostry Julii i nie wierzy w szczerość i prawdziwość uczuć Wiktora. Nawet wtedy zwycięża kult starszej Kaliny. To trochę przerażające. 

Pani Ewa bardzo wiarygodnie opisuje chorobę Julii, pobyty w szpitalu i innych chorych. Jest to na tyle wiarygodny, ale nie przesadzony opis, że wyciska łzy. Nie ma tu zbędnych słów, każde zdaje się być doskonale przemyślane.

Autorka książki poruszyła też bardzo ważny temat - transplantacja szansą dla innych. Śmierć jednej osoby, a tym samym jej narządy, może uratować życie aż piętnastu innym osobom, jak napisała pani Ewa. To brutalne, ale i piękne. Dlatego tak ważne jest choćby oddawanie krwi czy zaistnienie w bazie dawców szpiku kostnego. Możemy pomóc innym, a poza tym nie wiemy czy Nam samym nie przyjdzie kiedyś z tego korzystać (oby nie!). 

Zakończenie jest otwarte. Możemy sobie dopowiedzieć, dopisać dalszą część historii Wiktora i Julii. Nie zdradzę Wam, w którym momencie ich życia kończą się karty powieści - dowiecie się, gdy sami przeczytacie "Nie odchodź, Julio".

Mam nadzieję, że sięgniecie po tę powieść i pchniecie ją dalej - do znajomych, znajomych znajomych i tak dalej...

3 komentarze:

  1. Czytałam tej autorki tylko "Z kim płaczą gwiazdy". Niby książka w porządku ale jednak trochę mi się nie podobało to aż nazbyt otwarte zakończenie, bez choćby zasugerowania co mogło być dalej. Jakby autorka sama nie miała na nie pomysłu więc dała czytelnikom pole do popisu. W tym przypadku z tego co piszesz wynika, że jest podobnie. Nie wiem czy sięgnę. No chyba, że książka sama wskoczy mi w ręce ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. nie znam twórczości tej autorki, a widzę, że ma niejedną książkę w swoim dorobku :) Twoja wysoka ocena bardzo zachęca mnie do lektury :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Po Twojej recenzji czuję się tak zainteresowane, że kiedy tylko skończę lektury, które obiecałam sobie skończyć w wakacje ("Potop" i "Mistrza i Małgorzatę) wypożyczę tę pozycję z biblioteki ;D

    OdpowiedzUsuń