Murder on the Orient Express
Dolnośląskie, 2010
Liczba stron: 262
Literatura angielska
10/10
Agatha Christie to jedna z najpoczytniejszych angielskich pisarek i chyba nie ma mola książkowego, który by o niej nie słyszał. Jej książki od lat zdobywają serca kolejnych czytelników i cieszą się ich uznaniem. Stworzyła dwie kultowe postacie detektywistycznego świata (obok słynnego Holmesa oczywiście), czyli Herkulesa Poirot i pannę Marple. Niektóre z jej książek zostały sfilmowane jak na przykład "Morderstwo w Orient Expressie".
Herkules Poirot po rozwiązaniu sprawy kryminalnej w Azji wraca do Europy. Pociąg Orient Express, którym podróżuje, grzęźnie w zaspie śnieżnej. W nocy w niewyjaśnionych okolicznościach ginie jeden z pasażerów. Detektyw Poirot rozpoczyna dochodzenie, a jego podróż zamienia się w śledztwo. Fakty wskazują, że zabójca zajmuje przedział w tym samym wagonie... Czy Poirot zdoła rozwiązać zagadkę tajemniczego morderstwa?
Miałam możliwość wybrania sobie książki, która miała być dołączona do świadectwa. Z wahanie chwyciłam za jedną z dwóch leżących na stoliku powieści Agathy Christie. Do końca nie byłam pewna swojego wwyboru, więc by się przekonać, zaczęłam czytać kilka godzin po zakończeniu roku szkolnego. Już po pierwszych kilku stronach, wiedziałam, że ta historia Herkulesa Piorot to strzał w dziesiątkę.
Było to moje pierwsze spotkanie z ekscentrycznym belgijskim detektywem i muszę przyznać, że było to spotkanie nadzwyczaj udane. Herkules w swej sztuce dedukcji, domyślania się i wyciągania wniosków przypominał mi Sherlocka Holmesa (którego uwielbiam). Kto wie, być może to daleki krewny angielskiego detektywa? ;) Podobał mi się jego styl prowadzenia dochodzenia, to jak myślał, rozumował im dochodził do wniosków. Poirot zdobył moje serce, szczerze go polubiłam i zawsze będę go witać szerokim uśmiechem.
Czasem nieco drażniła mnie postać przyjaciela Herkulesa, tj. monsieur Bouca. Generalnie był sympatyczny i zdaje się, że darzył szczerą przyjaźnią i zaufaniem naszego Belga. Był trochę porywczy, chwytał się każdego możliwego wyjaśnienia tego makabrycznego morderstwa niczym tonący brzytwy. Ale jak już mówiłam, Bouc da się lubić.
Niewątpliwą zaletą powieści jest fakt niesamowitego zawężenia kręgu podejrzanych wyłącznie do osób podróżujących jednym konkretnym wagonem. To buduje napięcie, bo wiemy, że mamy do wyboru tylko kilkanaście osób i nikogo poza tym. To wąskie pole może trochę drażnić, ale też skłaniać do zastanowienia, gdyż (pozornie) każdy ma alibi. Ale przecież ktoś musiał zamordować tego człowieka, sam nie zadałby sobie kilkunastu ciosów ostrym narzędziem prawda?
Podobał mi się podział na trzy główne części: fakty, zeznania i rozmyślenia Herkulesa. Pozwala to czytelnikowi nadążyć za akcją, a także sprawia, że ma się wrażenie przebywania w samym Orient Expressie. Jesteśmy niemal naocznymi świadkami wydarzeń. Możemy wraz z belgijskim detektywem szukać mordercy. Sami szukamy i wyłapujemy poszlaki. Christie nie robi z czytelnika bezmyślnego żuczka. Daje czytelnikowi trochę, bo resztę odkrył sam z pomocą bohaterów ze stronic książki. Kiedy w wagonie restauracyjnym odbywały się dokładne przesłuchania pasażerów czułam się tak, jakbym siedziałam obok Herkulesa.
Niewątpliwym atutem "Morderstwa w..." jest jego nietuzinkowe zakończenie. Na ostatnich kartach poznajemy motyw, który spowodował, że jeden z pasażerow zginął drogą morderstwa. Największym zaskoczeniem jest to, kto zabił tego mężczyznę. Prawda jednak może nigdy nie ujrzeć światła dziennego i będzie dostępna tylko postaciom stworzonym przez Christie i tysiącom czytelników...
Gorąco zachęcam Was do przeczytania tej powieści. Jest ona z pewnością jedną z najlepszych powieści kryminalnych - trzyma w napięciu i niepewności do ostatniej strony. "Morderstwo w Orient Expressie" na stałe wejdzie do kanonu moich ulubionych książek.
******
Przepraszam Was za błędy itp., ale nie jestem u siebie i nie chce mi się bawić w poprawki. Nienawidzę przepisywania... -.-
Miałam możliwość wybrania sobie książki, która miała być dołączona do świadectwa. Z wahanie chwyciłam za jedną z dwóch leżących na stoliku powieści Agathy Christie. Do końca nie byłam pewna swojego wwyboru, więc by się przekonać, zaczęłam czytać kilka godzin po zakończeniu roku szkolnego. Już po pierwszych kilku stronach, wiedziałam, że ta historia Herkulesa Piorot to strzał w dziesiątkę.
Było to moje pierwsze spotkanie z ekscentrycznym belgijskim detektywem i muszę przyznać, że było to spotkanie nadzwyczaj udane. Herkules w swej sztuce dedukcji, domyślania się i wyciągania wniosków przypominał mi Sherlocka Holmesa (którego uwielbiam). Kto wie, być może to daleki krewny angielskiego detektywa? ;) Podobał mi się jego styl prowadzenia dochodzenia, to jak myślał, rozumował im dochodził do wniosków. Poirot zdobył moje serce, szczerze go polubiłam i zawsze będę go witać szerokim uśmiechem.
Czasem nieco drażniła mnie postać przyjaciela Herkulesa, tj. monsieur Bouca. Generalnie był sympatyczny i zdaje się, że darzył szczerą przyjaźnią i zaufaniem naszego Belga. Był trochę porywczy, chwytał się każdego możliwego wyjaśnienia tego makabrycznego morderstwa niczym tonący brzytwy. Ale jak już mówiłam, Bouc da się lubić.
Niewątpliwą zaletą powieści jest fakt niesamowitego zawężenia kręgu podejrzanych wyłącznie do osób podróżujących jednym konkretnym wagonem. To buduje napięcie, bo wiemy, że mamy do wyboru tylko kilkanaście osób i nikogo poza tym. To wąskie pole może trochę drażnić, ale też skłaniać do zastanowienia, gdyż (pozornie) każdy ma alibi. Ale przecież ktoś musiał zamordować tego człowieka, sam nie zadałby sobie kilkunastu ciosów ostrym narzędziem prawda?
Podobał mi się podział na trzy główne części: fakty, zeznania i rozmyślenia Herkulesa. Pozwala to czytelnikowi nadążyć za akcją, a także sprawia, że ma się wrażenie przebywania w samym Orient Expressie. Jesteśmy niemal naocznymi świadkami wydarzeń. Możemy wraz z belgijskim detektywem szukać mordercy. Sami szukamy i wyłapujemy poszlaki. Christie nie robi z czytelnika bezmyślnego żuczka. Daje czytelnikowi trochę, bo resztę odkrył sam z pomocą bohaterów ze stronic książki. Kiedy w wagonie restauracyjnym odbywały się dokładne przesłuchania pasażerów czułam się tak, jakbym siedziałam obok Herkulesa.
Niewątpliwym atutem "Morderstwa w..." jest jego nietuzinkowe zakończenie. Na ostatnich kartach poznajemy motyw, który spowodował, że jeden z pasażerow zginął drogą morderstwa. Największym zaskoczeniem jest to, kto zabił tego mężczyznę. Prawda jednak może nigdy nie ujrzeć światła dziennego i będzie dostępna tylko postaciom stworzonym przez Christie i tysiącom czytelników...
Gorąco zachęcam Was do przeczytania tej powieści. Jest ona z pewnością jedną z najlepszych powieści kryminalnych - trzyma w napięciu i niepewności do ostatniej strony. "Morderstwo w Orient Expressie" na stałe wejdzie do kanonu moich ulubionych książek.
******
Przepraszam Was za błędy itp., ale nie jestem u siebie i nie chce mi się bawić w poprawki. Nienawidzę przepisywania... -.-
Poirot trochę mnie zawsze denerwuje w książkach Christie - nie mam pojęcia dlaczego - ale akurat tę uważam za najbardziej charakterystyczną w jej twórczości i bardzo chciałabym wreszcie się za nią zabrać, do tej pory czytałam tylko kilka (8? 10?) jej kryminałów :)
OdpowiedzUsuńJa też wolę pannę Marple. Jednak do Herkulesa da się przyzwyczaić.
OdpowiedzUsuńTej książki Christie jeszcze nie czytałam. Podobnie jak Giffin, za sobą mam ledwie kilka jej kryminałów. Ale w planach jest poprawa tego wyniku.